wtorek, 28 stycznia 2014

Drugie rozdanie wygrywają...



Wyniki drugiego rozdania



Wiem, że wiele osób czeka na wyniki rozdania lakierowego. Jeszcze moment Was przetrzymam i tradycyjnie rozpocznę wpis od statystyk. W rozdaniu wzięło udział 73 osoby. Prawidłowych zgłoszeń było 69. Zgłosiło się 3 osoby bez bloga, więc nie brały udziału w zabawie, gdyż podstawowym warunkiem była obserwacja bloga oraz dodanie banerka na swoim blogu. Kilka osób nie zachowało się fair, pisząc nieprawdę. Jedna osoba spełniła podstawowe warunki i napisała, że spełniła również dodatkowe (dodanie do blogrolla oraz FB). Po odwiedzeniu tego bloga, okazało się to kłamstwem. Jest mi ogromnie przykro, że 13 osób napisało, że polubiło profil bloga na FB, a tego nie uczyniło. Moje FB ruszyło chwilę przed rozdaniem, więc każda osoba, która polubiła, była przeze mnie od razu zauważona. Nie wiem po co takie oszukiwanie? Dla jednego dodatkowego losu? Chyba nie ma już osoby organizującej rozdanie, która nie sprawdzałaby skrupulatnie zgłoszeń. Wszelkie nieprawidłowości są natychmiast wyłapywane. Może nie powinnam tych osób brać pod uwagę losując zwycięzców? Następnym razem chyba tak zrobię. Na zestaw My Secret było chętnych 43 osoby. A 26 z Was chciało przygarnąć piaski Wibo. Nazbierałyście w sumie 202 losy. 124 losy były na zestaw nr 1 (My Secret), a 78 na zestaw nr 2 (Wibo).
Tyle wstępu, a teraz pora na wyniki.



Zestaw nr 1 - My Secret wygrywa:
A pod numerem 56 kryje się




Zestaw nr 2 - Wibo wygrywa:
Pod numerem 16 ukryła się

Dziewczyny, bardzo serdecznie Wam gratuluję. Za chwilę otrzymacie ode mnie maile. Na Wasze adresy czekam 3 dni (do 30.01.2014)


Po otrzymaniu adresów do wysyłki, wszystkie zgłoszenia pod rozdaniem zostaną usunięte. Nie ma potrzeby, aby Wasze adresy mailowe widniały tam dłużej.


Ogromnie dziękuję za wzięcie udziału w moim drugim rozdaniu. Wypatrujcie kolejnych :)  
Aaa, byłabym zapomniała - osoby, które "uciekną" z obserwatorów nie będą brały udziału w następnych rozdaniach.


sobota, 25 stycznia 2014

Z wishlisty wypadły...



Wishlista - rozliczenie



Pamiętacie mój wishlistowy wpis?   W czerwcu opublikowałam swoje zachciankowe kosmetyki. Teraz pora na rozliczenie. Marzyła mi się wtedy paletka Sleek (jakakolwiek hihi), kosmetyki Farmony z serii Tutti Frutti, lakiery piaskowe Pierre Rene, maseczki Noni Care i kosmetyki Balei (dużo Balei). Co udało mi się kupić, przetestować, sprawdzić?



 Źródła - SleekFarmona, Pierre ReneNoni Care, Balea.




Lakierów piaskowych Pierre Rene nie udało mi się znaleźć stacjonarnie. W Drogeriach Natura ich nie widziałam, w innych, mniejszych drogeriach również nie. Nie chciałam kupować przez internet, więc kupiłam sobie inne - Wibo o numerze 3, Wibo numer 2, Paese czerwień 328, My Secret fiolet o numerze 174.    A tak prezentowały się na paznokciach:

 




Kolekcja Farmony Tutti Frutti również mi się zamarzyła. Urzekły mnie ciekawe połączenia zapachowe. Od czasu opublikowania wishlisty udało mi się przetestować peelingi: cukrowy o zapachu wiśni i porzeczki, mniejszą wersję melonowo-arbuzową oraz jeżynowo-malinową.





Paletki Sleek nie dane było mi jeszcze poznać, a to za sprawą prezentu od siostry, czyli paletki Mua Glitter Ball. Urzekła mnie do tego stopnia, że na chwilę zapomniałam o sleekowej zachciance.
Maseczki Noni Care udało mi się kupić w trzech wersjach - regenerującej, nawilżającej i oczyszczającej. Niestety z wersją regenerującą moja twarz nie polubiła się, co możecie przeczytać. Kolejnych nie mam ochoty już sprawdzać więc pewnie po terminie ważności wylądują w denku.
Z niemieckiej Balei miałam okazję używać tylko dwóch kosmetyków - kremu antycellulitowego i odżywkę nabłyszczającą.
Balei mam niedosyt. Chętnie sprawdziłabym jeszcze jakiś peeling, szampon czy krem do rąk.




Kolejna wishlista jest w trakcie powstawania. Podejrzewam, że będzie obfitsza w ilość marek, które chętnie bym widziała 
w swojej łazience. 





Udaje się Wam zrealizować swoje wishlisty?
Co na nich macie?



wtorek, 21 stycznia 2014

Nectar of Nature - moje poodżywkowe wrażenia



Odżywka wzmacniająca z masłem shea i awokado
Nectar of Nature



Bardzo lubię testować takie kosmetyki, których wcześniej nie znałam lub nie słyszałam o marce. A jeśli kosmetyki te są w bardzo przyjemnych dla portfela cenach - to tym bardziej. Tak też było z odżywkami do włosów Nectar of Nature. Ta niżej opisywana kosztowała w promocji zaledwie 4,99zł. Żal było nie wziąć. Jeśli nie sprawdziłaby się, użyłabym jej jako pierwsze O w metodzie mycia OMO. Na szczęście odżywka dała radę i nie musiałam szukać alternatywnych rozwiązań, co do jej użycia. Jeśli macie chęć przeczytać kilka słów o niej, zapraszam do dalszej części wpisu.





Opis producenta:
Wskazówki użycia: Nałożyć na mokre włosy. Delikatnie wmasować, pozostawić na kilka minut i dokładnie spłukać. Zalecana do włosów bardzo suchych, kręconych albo trudnych do układania.

 
Skład:
Aqua, Cetyl Alcohol, Parrafinum Liquidum, Cetrimonium Chloride, Parfum, Glyceryl Stearate SE, Dimethiconol, Hydroxyethylcellulose, Butyrospermum Parkii Butter, Helianthus Annuus Seed Oil, Sodium Dodecylbenzenesulfonate, C11-15 SEC-PARETH-12, Methylisothiazolinone, Persea Gratissima Fruit Extract, Tocopherol, SodiumHydroxide, Methylchloroisothiazolinone, Sodium Benzoate, CI 19140, CI 16255.

 
Działanie/Opinia: Jak pisałam wyżej, wcześniej nie miałam styczności z kosmetykami Nectar of Nature. Lubię kosmetyki, które stanowią dla mnie ogromną niewiadomą. Do zakupu dodatkowo skusiła mnie carrefourowska promocja. Za 200ml odżywki zapłaciłam 4,99zł. Nic tylko brać. Już na początku w odżywce urzekło mnie opakowanie. Kształt ma zupełnie inny, niż te, które do tej pory widziałam i znałam. Także moja ciekawość co do zawartości uległa jeszcze spotęgowaniu. Po otworzeniu opakowania (oczywiście w domu, nie w sklepie) wyczułam bardzo miły dla nosa słodki zapach. Żałuje tylko, że nie jest trwały. Na włosach niestety nie jest już wyczuwalny. Co do samego działania nie mam się czego przyczepić. Konsystencja jest bardzo przyjemna w użyciu. Nie spływa ani z dłoni, ani z włosów. Nakładanie jej to czysta przyjemność. Sunie po włosach bezproblemowo, wygładzając je i ułatwiając rozczesywanie. Po wysuszeniu, włosy nie są przeciążone, za to miękkie i z ładnym połyskiem. Kosmetyk nie spowodował u mnie żadnej niechcianej reakcji typu łupież, szybsze przetłuszczanie się włosów czy  swędzenie skóry. Podsumowując - odżywka wypadła bardzo dobrze. Za cenę, w której ją kupiłam, spisała się świetnie.




Opakowanie: Odżywka zamknięta jest w kremowo-przezroczystej plastikowej butelce. Opakowanie wyróżniające się na półce sklepowej wyglądem. Butelka ma oryginalny kształt. Jedna strona jest lekko zaokrąglona ku górze. Odżywka stoi "na głowie". Otwarcie jest w kolorze białym. Klapka nie zacina się, działa bez zarzutu. Znajdziemy tu wcięcie na palec. Niestety odżywka lubi wypływać i mazać zamknięcie (co jest widoczne na zdjęciu poniżej). Opakowanie oklejone jest naklejkami z potrzebnymi informacjami. Z przodu znajdują się napisy w języku francuskim. Z tyłu jest naklejka z polskimi opisami, która niestety nasiąka wodą, a napisy zmywają się. 

Zapach: Bardzo przyjemny, słodki, aż chciałoby się skosztować. Na włosach nie utrzymuje się.

Konsystencja: Średnio gęsta kremowa konsystencja. Niezwykle gładka. W kolorze żółtym.





Pojemność:200ml
Cena: kupiona w promocji za 4,99zł
Dostępność: Carrefour



Znacie kosmetyki Nectar of Nature?
Jaką macie ulubiona odżywkę do włosów? 


 
   

piątek, 17 stycznia 2014

Pierwsze zakupy w nowym roku



Zakupy styczniowe...


Trochę mnie poniosło zakupowo w pierwszych dniach stycznia. Na swoje usprawiedliwienie mam to, że część z tych kosmetyków jest potrzebna niemal na już (mgiełka ochronna, emulsja do higieny intymnej, olejek, mleczko do demakijażu). Pozostałe (głównie z Rossmanna) były w naprawdę korzystnych cenach w promocji Cena na Do Widzenia. Jak tu nie kupić odżywki Garnier czy szamponu Joanny za 2,29zł? Zakupy poczyniłam w Drogerii Natura, Rossmannie i aptece. Jeśli jesteście ciekawi moich nowych nabytków, zapraszam na dalszą część wpisu.




Marion - Termoochrona, mgiełka chroniąca włosy przed działaniem wysokiej temperatury
Cleanic - Mleczna emulsja do higieny intymnej
Bell - Krem BB
AlterMedica - Olejek pichtowy






 Pantene - Krem wygładzający puszące się włosy
Schwarzkopf - Odżywka do włosów
Garnier - Odżywka do włosów
Joanna - Szampon wygładzający jedwab
Alterra - Szampon ochrona koloru
Lirene - Mleczko do demakijażu
Ziaja - Maseczka nawilżająca
Rival de Loop - Maseczka mleczno-miodowa
Lirene - Antycellulitowa maska do ciała




A Wy szaleliście na promocjach?
Co kupiliście?



Zapraszam również na fanpage bloga







środa, 15 stycznia 2014

Arganowe dłonie



Handsan Krem do rąk i paznokci
z olejkiem arganowym





Krem dostałam od męża. Został kupiony w Niemczech w jakimś markecie. Pokazywałam go razem z innymi prezentami kosmetycznymi. Sięgnęłam po niego od razu po wykończeniu ureowej Isany i już sięgnął dna. A co o nim sądzę?
Jak spisał się na moich dłoniach i paznokciach? Zapraszam na wpis.



Opis producenta:




Skład:
Aqua, Cetearyl Alcohol, Glycerin, Hydrogenated Palm Oil, Isopropyl Palmitate, Panthenol, Cetearyl Isononanoate, Argania Spinosa Kernel Oil, Tocopheryl Acetate, Sodium Cetearyl Sulfate, Dicaprylyl Ether, Dimethicone, Phenoxyethanol, Methylparaben, Ethylparaben, Propylparaben, Acrylates/C10-30 Alkyl Acrylate Crosspolymer, Xanthan Gum, Sodium Hydroxine, Parfum, Coumarin, Geraniol, Butylphenyl Methylpropional, Limonene, Alpha-Isomethyl Ionone.


 
Działanie/Opinia: Krem kusił mnie od dawna, ale wcześniej musiałam pozużywać te kupione wcześniej. W końcu i jego pora nadeszła, a ja mogę napisać Wam kilka słów o nim. Krem ma bardzo przyjemną, miękką konsystencję. Jego aplikacja nie jest problematyczna. Bardzo łatwo wydostać go z opakowania oraz rozprowadzić na dłoniach. Kosmetyk niemal natychmiast się wchłania, nie pozostawia tłustej, ani lepkiej warstwy. Za to ogromny plus. Możemy niemal natychmiast zajmować się tym,   
czym zajmowaliśmy się przed kremowaniem dłoni. Skóra zyskuje natychmiastowe nawilżenie, wygładzenie i miękkość, 
które niestety po kilku chwilach to uczucie mija i konieczna jest kolejna aplikacja, potem kolejna i kolejna. Przez to zmniejsza się wydajność kosmetyku. Bardzo żałuję, że ten dobry stan nie utrzymuje się dłużej, bo skóra rzeczywiście na tym zyskuje. Krem (jak podaje producent) ma pielęgnować nie tylko dłonie, ale i paznokcie. Z tym nie mogę się zgodzić. Krem nie zmiękczał skórek oraz nie spowodował, że paznokcie wyglądały zdrowiej, czy nie łamały się. Także działanie na rękach jest jak najbardziej pozytywne, ale już co do paznokci, to producent delikatnie minął się z prawdą. A przynajmniej na moich paznokciach krem nie działa. Niemniej jednak, 
z kremu jestem zadowolona, choć do ideału mu trochę brakuje.




Opakowanie: Krem mieści się w niewielkim miękkim opakowaniu, szerszym i płaskim u góry, a węższym i zaokrąglonym u dołu. Czyli tubka standardowa dla większości tego typu kosmetyków. Zamknięcie bardzo wygodne, typu klik, z wgłębieniem na palec. Opakowanie jest w bardzo przyjemnym ciepłym odcieniu brązu z dodatkiem bieli. 

Zapach: Bardzo przyjemny, słodki. Na dłoniach ledwo wyczuwalny, utrzymujący się jeszcze jakiś czas.

Konsystencja: Miękki balsam, przyjemnie i szybko rozsmarowujący się na dłoniach.





Pojemność: 75ml
Cena: bliżej nieznana
Dostępność: w Polsce - Hebe oraz internet.


Znacie kremy Handsan?  
Jakich macie ulubieńców kremowych?



 

poniedziałek, 13 stycznia 2014

Kokosowe odprężenie? Taaaa, jasne



Maseczka ochronna by H&M


Maseczek H&M szukałam dosyć długo. Znalazłam je dopiero w sklepie w Złotych Tarasach. Byłam ich ogromnie ciekawa,
ale na wypróbowanie wzięłam tylko dwie sztuki - opisywaną kokosową i limonkową (dodającą energii). I dobrze, że nie wzięłam więcej, bo pierwsze spotkanie nie przebiegło dla mnie pomyślnie. Ciekawi dlaczego? Zapraszam w takim razie do dalszej
części wpisu.






Opis producenta:
Odpręż się i poczuj jak w tropikalnym raju dzięki oczyszczającemu działaniu maseczki kokosowej. Zawarte w niej masło shea oraz masło kokosowe zapewniają efekt nawilżenia i ochronę skóry. Przemyj twarz. Nałóż równomiernie warstwę maseczki na twarz i szyję, omijając okolice oczu i ust. Pozostaw na 10-15 minut. Spłucz maseczkę ciepłą wodą i delikatnie osusz skórę. Przed użyciem sprawdź reakcję swojej skóry. Wyłącznie do użytku zewnętrznego.


Skład:
Water (Aqua), Kaolin, Bentonite, Glycerin, Cetearyl Olivate, Sorbitan Olivate, Butyrospermum Parkii (Shea Butter), Cetyl Palmitate, Theobroma Cacao (Cocoa) Seed Butter, Cocos Nucifera (Coconut) Water, Sorbitan Palmitate, Fragrance (Parfum), Glucose, Citric Acid., Coumarin, Potassium Iodide, Sodium Thiocyanate, Glucose Oxidase, Lactoperoxidase.




 
Działanie/Opinia: I cóż, znów rozczarowanie, całe szczęście nie działaniem, a reakcją skóry. Pamiętacie wpis o maseczce Noni Care? Miałam po niej bardzo czerwoną twarz. Na tą z H&M moja skóra zareagowała podobnie, z tym że zaczerwienienie nie było aż takie intensywne. Muszę porównać składy obu maseczek, może wychwycę ten sam składnik, który jest odpowiedzialny za taką reakcję mojej skóry. Jedyne co zauważyłam, a co mogłoby niepokoić to to, że po nałożeniu maseczki przy skrzydełkach nosa, skóra na początku lekko swędziała, a potem przez kilka chwil piekła. Uczucie to bardzo szybko ustało więc maseczki nie zmyłam.  Żal mi jej bo połowę muszę wrzucić do denka, a potem do kosza. Szkoda, bo skóra (gdy już znikło zaczerwienienie) była bardzo ładnie wygładzona, zmatowiona i miękka. Szkoda tylko, że takim kosztem :/




Opakowanie: Biała podłużna saszetka. Z przodu znajduje się zdjęcie smakowicie wyglądającego kokosa, poniżej znajdziemy pełną nazwę produktu w języku angielskim. Dodatkowo jest tu również "marka" oraz pojemność. Z tyłu znajdziemy opisy i sposób użycia w kilku językach (m.in. czeskim, węgierskim i oczywiście polskim), skład dane producenta oraz naklejkę z cenami w czterech walutach. 

Zapach: Po otworzeniu uraczył mnie piękny kokosowy zapach, jednak przy nakładaniu był już kremowy, niezbyt przyjemny dla nosa, sztuczny. Całe szczęście nie był zbyt mocny.

Konsystencja: Biała, kremowa. Dosyć gęsta. Nie spływa podczas aplikacji, ani z dłoni. Bardzo łatwo zmywalna z twarzy. 






Pojemność: 15ml
Cena: 4,90zł
Dostępność: H&M, internet.




Znacie tą maseczkę? Jak Wasza skóra na nią zareagowała?
Jakie składniki powodują u Was uczulenie na twarzy? 
  

Zapraszam również do polubienia i śledzenia na FB:

 

niedziela, 12 stycznia 2014

A na Facebooku jestem tu...


Polubisz? :)




Nie chciałabym mieszać konta prywatnego z informacjami skierowanymi do kosmetycznej blogosfery więc całkiem niedawno zdecydowałam się na założenie blogowego facebooka. Na prywatnym robił się taki misz-masz, który ciężko było ogarnąć. Jeśli komuś ucieknę, gdy polubiłam z prywatnego (Magdalena S...-K...), to natychmiast wrócę do lubienia jako Madstelkosmetycznie. 

Zapraszam więc do polubienia Madstelkosmetycznie  :)







Za wszystkie polubienia - wcześniejsze, obecne i przyszłe - ogromnie dziękuję.

 


piątek, 10 stycznia 2014

Cukrowe stopy



Cukrowy peeling do stóp 
z olejem winogronowym i migdałowym
Miraculum Paloma Foot SPA



Peelingów do stóp i ciała mam pod dostatkiem (co można zobaczyć w moim wpisie o zapasach). Mimo to, nie mogę oprzeć się kolejnym, gdy tylko trafię na taki, którego jeszcze nie mam/nie miałam. Tak też było w przypadku Cukrowego peelingu Palomy, 
 mimo że miałam zapas, musiałam wypróbować i ten. Co z tego wynikło? Zapraszam na wpis.





Opis producenta:
Delikatne i gładkie stopy już po pierwszym zastosowaniu! Cukrowy peeling do stóp o orzeźwiającym zapachu. Dzięki zawartości kryształków cukru szybko i skutecznie usuwa suchy i zrogowaciały naskórek, niwelując wszelkie zgrubienia. Idealnie wygładza, zmiękcza, pobudza do odnowy. Olejki winogronowy i migdałowy, witaminy A i E zapewniają komfort podczas zabiegu - intensywnie nawilżają, odżywiają i natłuszczają naskórek. Zabieg zapewnia świeżość, odprężenie i uczucie "lekkich stóp". 


Skład:
Sucrose, Petrolatum, Paraffinum Liquidum, Tribehenin, Ceteareth-20, Vitis Vinifera (Grape) Seed Oil, Prunus Amygdalus Dulcis (Sweet Almond) Oil, Laureth-4, Butyrospermum Parkii (Shea Butter), Parfum, Paraffin, Tocopheryl Acetate, Retinyl Palmitate, Citral, Citronellol, Coumarin, Geraniol, Hexyl Cinnamal, Hydroxycitronellal, Butylphenyl Methylpropional, Limonene, Linalool, CI42090.


 
Działanie/Opinia: Produkt ten zaciekawił mnie od pierwszego zerknięcia na niego (kupiłam go w Drogerii Sekret Urody). Nie miałam do tej pory peelingu do stóp w takim odkręcanym opakowaniu więc bez namysłu umieściłam go w koszyku. Dodatkowo do zakupu skłoniła mnie obecność w nim olejku winogronowego i migdałowego. Peeling używałam na suchą skórę stóp. Przy mokrej drobinki szybciej by się rozpuszczały... tak myślę ;) Tak zaaplikowany kosmetyk świetnie sobie radzi. Pozostawia stopy niezwykle gładkie 
i miękkie oraz przyjemnie nawilżone. Ale niestety jest to uczucie chwilowe. Chyba tak zadziałała obecna w peelingu parafina. 
Mimo stosowania go przed każdym prysznicem, kondycja i wygląd stóp nie zmienił się. Dobrze, że co wieczór używam kremu, inaczej podejrzewam, że moje stopy wymagałyby natychmiastowej i mocniejszej reakcji. Peeling należy raczej do tych słabiej ścierających zdzieraków. Także jeśli ktoś chciałby zlikwidować nim dosyć spore zgrubienia - to nie z nim. Ten działa bardziej jak przyjemny umilacz masażu stóp natłuszczając je. Na plus trzeba mu przyznać to, że jest bardzo wydajny. Już niewielka ilość wystarczy do zabiegu. Jak dla mnie jest to raczej gadżet niż porządnie ścierający peeling. Niemniej jednak nie żałuje zakupu. Cieszę się, że mogłam przetestować kosmetyk firmy Paloma, z którą do tej pory nie miałam jeszcze do czynienia. 

 


Opakowanie: Okrągły plastikowy słoiczek, dosyć niski, z odkręcanym wieczkiem. Zakręcanie po iluś użyciach może być utrudnione ze względu na pozostające na brzegach drobinki cukru. Słoiczek ma dodatkowe dno i boki (mniejsze niż właściwe opakowanie) przez co jest go mniej, niż wydaje się na pierwszy rzut oka. Wieczko i bok oklejone są naklejkami z informacjami 
o produkcie (opis, sposób użycia, skład, pojemność, data ważności, dane producenta. Opis jest w języku polskim, angielskim 
i rosyjskim). Naklejki pod wpływem wody delikatnie odchodzą na brzegach. Kosmetyk zabezpieczony był sreberkiem. 

Zapach: Mentolowo-mydlany, męski. Na szczęście niezbyt mocny.

Konsystencja: Zbita, dosyć twarda, po wyciągnięciu z opakowania zaczyna się kruszyć i osypywać.  Mimo tego, ma w sobie 
jakąś tłustość. Zanurzone są w nim kryształki cukru. Peeling w kolorze delikatnego błękitu. 






Pojemność: 125ml
Cena: ok. 10zł
Dostępność: Drogeria Natura, Drogeria Sekret Urody, Drogeria Jasmin, mniejsze drogerie, internet.




Znacie kosmetyki Palomy?
Jakimi kosmetykami i zabiegami dbacie o stopy? 
  

 

środa, 8 stycznia 2014

Pożegnaliśmy stary rok, pożegnajmy puste opakowania :)



Denko grudniowe


Grudzień niestety nie był miesiącem sprzyjającym "łazienkowej produkcji" pustych opakowań, nad czym oczywiście ubolewam. Każdy zdenkowany kosmetyk cieszy mnie ogromnie, a jak widać, w grudniu, tych powodów do radości nie miałam zbyt wiele. Niemniej jednak coś tam udało się zużyć. Liczę, że styczeń będzie bardziej obfity, jeśli nie w kosmetyki, to przynajmniej w próbki
i saszetki. Zapraszam na post denkowy.




Wszystkie puste opakowania:





Włosy:
1. Isana - Odżywka do włosów farbowanych
Całkiem dobra odżywka, aż żałuję, że 3/4 wytraciłam na pierwsze O w metodzie OMO ;)
2. Garnier - Odżywka z olejkiem z awokado i masłem karite (włosy suche i zniszczone)
Ta odżywka również dobrze się spisywała, mąż polubił ją ogromnie, ma już trzecie opakowanie.
3. Kallos - Maska chroniąca kolor
Pisałam o niej w tym wpisie. 




Ciało:
4. Barnangen - Żel pod prysznic mleko&wanilia
Żel był niezwykle kremowy i pachniał obłędnie słodko. Niestety u nas niedostępny (kupiony w Szwecji)
5. Isana - Krem do ciała z masłem shea i kakao
Używałam go głównie do kremowania włosów, przeczytać o nim można w tej notce. 
6. Isana - Krem do rąk z 5% urea
I o nim pojawił się wpis. 
7. Joanna - Peelingi myjące (gruszka, żurawina)
Bardzo lubię te małe wersje peelingów pod prysznic. Oczywiście wpis na blogu również się pojawił, w tym miejscu.




Pielęgnacja:
 8. Versace - Bright Crystal
Zapach bardzo przyjemny, tym bardziej, że to prezent od męża ;) Aż mi szkoda, że nie zostało już ani kropelki.
9. Uroda - Melisa, pomadka do ust ochronna
Moje nie wiadomo które opakowanie, mój niekwestionowany hicior jeśli chodzi o pielęgnację ust.
Odsyłam (jak przy każdym denku) do tego wpisu.
10. Essence - Tusz do rzęs
Bardzo dobrze mi się z nim współpracowało.
Jaki daje efekt można zobaczyć w tej notce.




Próbki, saszetki:
11. Sole - Joanna (truskawka, gruszka), Krynickie Spa (lawenda)
12. Mleczko do kąpieli - Scandia Cosmetics 
13. Olejek do kąpieli - Biały Jeleń
14. Pasta do zębów - Lacalut
15. Kremy do twarzy - Dermedic, Yves Rocher
16. Maseczka - Ziaja
17. Peeling - Malwa
18. Szampony - John Masters Organics
19. Odżywka - John Masters Organics
 
 
 
 
 
Znacie powyższe kosmetyki?
Jak się mają Wasze grudniowe denka?
Jesteście z nich zadowolone, czy raczej kiepsko szło denkowanie?
 
 
 
 

poniedziałek, 6 stycznia 2014

Pielęgnacja twarzy wg Malwy



Peeling enzymatyczny
Malwa



Pora na rozprawienie się z kolejną saszetką z mojej ciągle rozrastającej się kolekcji próbek. Maseczkę tą (wraz z trzema innymi rodzajami tej firmy) kupiłam w Zakopanem. Nigdzie indziej, poza internetem, ich nie spotkałam, więc nie mogłam zostawić ich     
w sklepie. Dzisiejsza notka będzie o maseczce - peelingu enzymatycznym. Jeśli jesteście ciekawi jego działania, zapraszam  
do dalszej części wpisu.

 



Opis producenta:
Delikatny peeling z ekstraktem z miłorzębu, wyjątkowo łagodnie oczyszcza i wygładza skórę. Zawarte w maseczce enzymy delikatnie usuwają zrogowaciały naskórek. Alantoina i prowitamina B5 łagodzi podrażnienia i pobudza regenerację skóry. Ekstrakt  
z tybetańskiej rośliny Goji rewitalizuje oraz zapobiega starzeniu się skóry, która jest narażona na szkodliwe działanie wolnych rodników. Systematycznie stosowany nadaje skórze wyraźną miękkość i gładkość, a także przygotowuje ją do dalszych zabiegów.
Zalecany do każdego rodzaju skóry, w tym cery wrażliwej, naczynkowej i skłonnej do podrażnień. 

 
Skład:
Aqua, Glycerin, Ginko Biloba Extract, Propylene Glycol, Bacillus Ferment, Acrylates/C10-C30 Alkyl Acrylate Crosspolymer, Triethanolamine, Lycium Barbarum/Goji/Fruit Extract, Panthenol Allantoin, Phenoxyethanol, Methylparaben, Ethylparaben, Propylparaben, Butylparaben, Isobutylparaben, Parfum, C.I. 15510.

 



Działanie/Opinia: Aplikacja maseczki jest ogromnie przyjemna dzięki bardzo miękkiej żelowo-kisielowej konsystencji. Niestety, już chwilę po nałożeniu jej na twarz, czuć lekki dyskomfort (lekkie pieczenie), który na szczęście niweluje odczuwalny chłód. Kosmetyk trzymałam na twarzy przez 5 minut i w całym tym czasie czułam niezbyt przyjemne pieczenio-szczypanie. Ze zmyciem jej z twarzy nie ma najmniejszego problemu, gdyż maseczka nie zasycha. Po osuszeniu, skóra jest delikatnie zaczerwieniona. Na szczęście problem ten sam znika już po kilku chwilach ukazując twarz gładką, miękką i oczyszczoną. A to wszystko bez mechanicznego peelingu. Ja jednak wolę samodzielne tarcie skóry jakimś zdzierakiem. Peeling enzymatyczny jest dla mnie ciekawą odskocznią  
od tego "normalnego", jednak nie na tyle, żebym zrezygnowała z użycia tego drugiego. 


Opakowanie: Podwójna prostokątna saszetka z perforacją w środkowej części. W każdej części znajdziemy delikatne nacięcie umożliwiające dostanie się do zawartości bez użycia nożyczek. Ja (jak zwykle) wcześniej tego nie zauważyłam i w ruch poszły właśnie nożyczki ;) Saszetki są w kolorze biało-kremowym, z elementami żółto-pomarańczowej grafiki. Z opakowania sympatycznie uśmiecha się do nas bardzo ładna kobieta. Z tyłu znajdziemy najważniejsze informacje o produkcie - opis, skład, datę ważności, dane producenta, pojemność. 




Zapach: Jakby lekko alkoholowy, dosyć mocny, na twarzy podczas całej aplikacji wyczuwalny, choć w mniejszym stopniu 
niż po otwarciu saszetki.

Konsystencja: Lekka, żelowa, coś między kisielem a galaretką, w kolorze przezroczystego różu. Na twarzy jest przezroczysty. 
Nie spływa z palców, ani twarzy.



Pojemność: 2x7ml
Cena: ok. 2zł
Dostępność: mniejsze drogerie, sklepy, internet.



Lubicie peelingi enzymatyczne,
czy wolicie mocniejsze zdzieraki? 
   

 

sobota, 4 stycznia 2014

Rozdanie... po raz drugi



Rozdanie, rozdanie :)


Troszkę zamarudziłam z ogłoszeniem drugiego rozdania, ale w końcu jest. Jaki by tu podać powód rozdania? Hmmm... Pierwsze pojawiło się po przekroczeniu 10 tysięcy wyświetleń i 150-ciu obserwatorów. A więc drugie niech będzie z okazji podwojenia tych liczb. Blog ma już dzięki Wam ponad 20 tysięcy odsłon, a jest Was ze mną już ponad 300 :) Dziękuję Wam za to z całego serca. Nagrody już jakiś czas na Was czekają. Zwyciężą, tym razem, dwie osoby :) Nagrodami nie mogło być nic innego niż ukochane przeze mnie lakiery piaskowe. Nagrody są nowe i nieużywane. Do zgarnięcia są dwa zestawy składające się z czterech lakierów firmy Wibo i My Secret. 


Nagrody prezentują się tak, jak na poniższych zdjęciach. Pierwsze zdjęcie jest jednocześnie banerem.




Zestaw nr 1


4 lakiery My Secret
- Blue Sparks
- Violet Star
- Sea Green
- Red Surprise



Zestaw nr 2


4 lakiery Wibo
- Nr 1 (Efekt brokatowego piasku)
- Nr 2 (Efekt brokatowego piasku)
- Nr 1 (Efekt matowego piasku)
- Nr 3 (Efekt matowego piasku)





Aby wziąć udział w rozdaniu należy:

Obowiązkowo:
- zostać publicznym obserwatorem mojego bloga http://madstelkosmetycznie.blogspot.com/ 
- dodać baner ( zdjęcie pierwsze) na pasku bocznym z odnośnikiem do tego rozdania
- podać adres e-mail
- zgłosić się w komentarzu według formularza poniżej


Dodatkowo:
- można dodać mój blog do blogrolla
- można polubić raczkujące FB bloga http://www.facebook.com/madstelkosmetycznie


Ponadto 7 osób z największą liczbą komentarzy otrzyma dodatkowy punkt, jeśli będą chciały wziąć udział w rozdaniu. 
Są to osoby:



Regulamin rozdania:

- sponsorem nagrody jestem ja - Magdalena S-K.
 - rozdanie trwa w dniach 04.01.2014-24.01.2014r
- wyniki zostaną ogłoszone na blogu, zwycięskie osoby zostaną o tym poinformowane mailowo w ciągu 4 dni od daty zakończenia rozdania
- na adresy zwycięskich osób (z maila podanego w zgłoszeniu) czekam 3 dni (od daty ogłoszenia wyników)
- nie wysyłam nagród za granicę
- rozdanie nie podlega przepisom Ustawy z dnia 29.07.1992 roku o grach i zakładach wzajemnych (Dz. U. z 2004 roku Nr 4, poz.27 z późn. zm.)
- biorąc udział w rozdaniu akceptujesz niniejszy regulamin
- osoby, które po ogłoszeniu wyników "uciekną" z obserwatorów, nie będą brane pod uwagę w kolejnych rozdaniach i konkursach 


Wzór zgłoszenia:
1. Obserwuję jako: (obowiązkowo - 1 los)
2. Baner: link (obowiązkowo - 1 los)
3. E-mail:
4. Blogroll: link (nieobowiązkowo - 1 los)
5. FB:  imię i pierwsza litera nazwiska (nieobowiązkowo - 1 los)
6. Top Gaduła: TAK/NIE (1 los)
7. Wybieram zestaw nr: 



Powodzenia wszystkim :)
   

 
 

czwartek, 2 stycznia 2014

Kremowanie włosów Isaną?



Krem do ciała z masłem shea i kakao
Isana

 
Krem ten kupiłam podczas jakiejś promocji w Rossmannie. Dosyć często ceny tych kosmetyków spadają z 9,99zł na 7,99zł. Nabyłam go z myślą o kremowaniu włosów. Jako początkująca olejomaniaczka byłam ogromnie ciekawa tej metody.
Jeśli zastanawiacie się czy ja i moje włosy polubiliśmy tą metodę, w takim razie zapraszam na dalszą część wpisu.





Opis producenta:
Krem do ciała z masłem shea i kakao
- Dogłębna pielęgnacja skóry suchej
- pH przyjazne dla skóry - tolerancja przez skórę potwierdzona dermatologicznie 

 
Skład:
Aqua, Glycerin, Glyceryl Stearate Se, Ethylhexyl Stearate, Cocos Nucifera Oil, Butylene Glycol, Cetyl Alcohol, Butyrospermum Parkii Butter, Panthenol, Copernicia Cerifera Cera, Theobroma Cacao Butter, Sodium Cetearyl Sulfate, Parfum, Isopropyl Palmitate, Carbomer, Phenoxyethanol, Tocopheryl Acetate, Sodium Hydroxide, Ethylhexylglycerin, Tetrasodium Glutamate Diacetate, Benzyl Alcohol, Benzyl Benzoate, Coumarin.   


 
Działanie/Opinia: Jak już wspominałam wyżej, Krem do ciała z masłem shea i kakao kupiłam z myślą o kremowaniu włosów. Sporo ochów i achów naczytałam się w internecie o tej metodzie. Postanowiłam i ja spróbować. Przecież nic nie tracę na tym,
a moje włosy mogą tylko zyskać. Metoda ta ma wielu swoich zwolenników, głównie wśród osób, którym olejowanie włosów nie przypadło do gustu. Ja mam mieszane uczucia. Krem do moich włosów chyba jest niezbyt odpowiedni, wydaje mi się, że jest wręcz za słaby. Moje włosy lepiej reagują jednak na oleje i to po nich efekty są bardziej widoczne. Po kremie owszem włosy były wygładzone, bardziej miękkie i miłe w dotyku, ale w mniejszym stopniu niż po olejach. Także na tym etapie wysokoporowatości moich włosów kremowaniu mówię nie. Być może wrócę jeszcze do tej metody gdy włosy będą bardziej zdrowe, może wtedy lepiej zareagują na krem. Nakładałam go zwykle na 2-4 godz przed myciem. Ze zmyciem kremu nie było najmniejszych problemów. Kosmetyk nie wywołał u mnie żadnych przykrych niespodzianek typu łupież, swędzenie skóry głowy czy szybsze przetłuszczanie włosów. Krem stosowałam również kilka razy do nawilżenia ciała. I tutaj spisał się naprawdę dobrze. Radził sobie nawet z moją lubiącą przesuszać się skórą nóg. Także kosmetyk ten spisał się bardzo dobrze w pielęgnacji ciała, natomiast do kremowania włosów powrócę jeszcze za jakiś czas i dam mu drugą szansę.





 
Opakowanie: Dosyć spory plastikowy słoiczek z zakręcanym wieczkiem. Opakowanie jest w kolorze białym oklejone trzema naklejkami. Tylna ma kolor biały, znajdują się na niej niezbędne informacje o produkcie - opis, skład, pojemność i dane producenta. Przednia i wierzchnia mają kolor  capuccino, znajduje się na nich nazwa produktu (w języku niemieckim). Naklejki nie schodzą pod wpływem wody, napisy nie ścierają się. Wieczko jest w kolorze jasnego brązu, działa bez zarzutu. Pod wieczkiem znajduje się sreberko zabezpieczające produkt przed sklepowymi macaczami.

Zapach: Mocny, intensywny, na dłuższą metę bywa męczący i drażniący.

Konsystencja: Kremowa, miękka, niezbyt gęsta, ale też i nie rzadka. Nie spływa z dłoni.







Pojemność: 500ml
Cena: 9,99zł (często w promocji za 7,99zł)
Dostępność: Rossmann, internet.




Znacie ten krem?
Wolicie kremowanie czy olejowanie włosów? 


Wszystkich chętnych zapraszam na moje raczkujące FB bloga
Zapraszam, zapraszam, zapraszam :)


środa, 1 stycznia 2014

Gdy Rok cyfrę zmienia...



W Nowym Roku życzę zdrowia, szczęścia, pomyślności,
potęgi miłości, siły młodości,
Niech taneczny, lekki krok
będzie z Wami cały rok.
Niech prowadzi Was bez stresu
od sukcesu do sukcesu...