poniedziałek, 30 września 2013

Perfumowany balsam do włosów



Duńska Elida dla włosów



Jakiś czas temu dostałam od Męża perfumowany balsam do włosów marki Elida, który przywędrował do mnie aż z Danii. Bardzo lubię testować kosmetyki zagraniczne, takie, których u nas nie ma lub są bardzo słabo dostępne. Takiego specyfiku do włosów nie miałam jeszcze okazji używać, więc gdy tylko zużyłam swoje ówczesne zapasy odżywkowe, ochoczo wzięłam się za testowanie tego cudaczka. Jeśli jesteście ciekawi tego produktu, zapraszam na dalszy wpis.


Opis producenta:
(dla znających język duński)

Skład:
Aqua, Cetyl Alcohol, Stearamidopropyl Dimethylamine, Dimethiconol, PEG-150 Distearate, TEA-Dodecylbenzenesulfonate, Lactic Acid, Sodium Chloride, Sodium Hydroxide, Parfum, BHT, DMDM Hydantoin, Disodium EDTA, Methylchloroisothiazolinone, Methylsothiazolinone, Benzyl Alcohol, Benzyl Salicylate, Butylphenyl Methylpropional, Hexyl Cinnamal, Limonene, Linalool, CI 16255, CI 42051.


Działanie/Opinia: Hmmm, przyznam szczerze, że nie miałam pojęcia, iż takie kosmetyki istnieją. O perfumowanym balsamie do ciała słyszałam, ale do włosów już niekoniecznie. Miałam tylko nadzieję, że balsam będzie miał przyjemny zapach, a nie że będzie to jakiś śmierdziuszek ;) Zapach mnie nie rozczarował, był bardzo przyjemny, aczkolwiek nienachalny. Ot taki, w sam raz umilacz podczas mycia włosów. Balsam używałam na dwa sposoby. Tradycyjnie na mokre, umyte włosy, ale też na suche, przed myciem (jako pierwsze O w metodzie OMO). Często też zmywałam nim olejki (Kitoko i łopianowy z GP). W każdej metodzie spisał się doskonale. Po wysuszeniu włosy są miękkie, przyjemne w dotyku, łatwe do rozczesania. Nie plączą się, są wygładzone, także same plusy. Minusów na szczęście nie uświadczyłam. Balsam nie obciążył włosów, nie sprawił, że szybciej stawały się nieświeże oraz nie podrażnił mi skóry głowy. Szkoda, że w Polsce nie jest dostęny bo chętnie zaopatrzyłabym się w kolejne opakowanie.



Opakowanie: Wąska (idealna do ręki) zaokrąglona u góry plastikowa buteleczka. Co mnie w niej urzekło, to to, że boki ma wyprofilowane idealnie do dłoni. Z jednej strony wcięcie jest wyżej (tu, gdzie zwykle trzymamy opakowanie palcami), a z drugiej strony wgłębienie jest niżej (tu, gdzie kciuk łączy się z dłonią). Wcięcia idealnie widoczne są na pierwszym zdjęciu. Opakowanie jest w kolorze bardzo jasnego fioletu, z ciemniejszą zakrętką, na której stawiamy kosmetyk. Bardzo lubię takie rozwiązanie, ponieważ balsam swobodnie spływa sobie w dół ułatwiając użycie. Butelka niestety nie jest przezroczysta, więc nie możemy kontrolować stopnia zużycia. Otwarcie to mała klapka z wgłębieniem na palec. Otwór odpowiedniej wielkości, dzięki któremu nie przelewamy niepotrzebnie zawartości. Ten, który wystaje na zewnątrz wydaje się ogromny. Na szczęście z drugiej strony jest zwężenie. 
Przód i tył zajmują naklejki, bardzo solidne. Ani woda, ani ręce w odżywce nie spowodowały, że stały się napęczniałe, czy zaczęły się odklejać. Z tyłu znajdują się ważne informacje - opis (po duńsku), skład produktu, pojemność i dane producenta. Cała szata graficzna jest niezwykle elegancka i nienachalna.



Zapach: Bardzo przyjemny dla nosa, lekko słodki, bez alkoholowej nuty. Zapach bardziej intensywny niż zwykłych odżywek czy balsamów (wszak to balsam perfumowany). Wyczuwalny podczas całego procesu aplikacji i oczekiwania przed spłukaniem. 
Po spłukaniu niestety ulatnia się.

Konsystencja: Kremowo-biały, lekki i puszysty balsam, o odpowiedniej konsystencji, dzięki czemu  nie spływa z dłoni, 
ani z włosów. Bardzo łatwo rozprowadza się go na włosach, zarówno mokrych, jak i suchych.




Pojemność: 200ml
Cena: nieznana, balsam był prezentem
Dostępność: kupiony w większym markecie w Danii.  


 

piątek, 27 września 2013

Makadamia i figa w szamponie


Alterra Szampon regenerujący 


Dosyć dawno wybrałam się na zakupy do Rossmanna z myślą o kupieniu odżywki do włosów Alterry. Oglądałam wszystkie, czytałam opisy producenta, dumałam, którą wybrać... a w domu i tak okazało się, że zamiast odżywki kupiłam szampon. 
Czy przypadkowy zakup wyszedł moim włosom na dobre? Zapraszam do dalszego wpisu...




Opis producenta:
 Każde włosy zasługują na indywidualną pielęgnację. Do produkcji szamponu regenerującego Alterra zastosowaliśmy specjalne dobrane składniki najwyższej jakości: wartościowa kompozycja składników czynnych z wyciągami makadamii* i olejem z nasion brokułu* dostarcza zniszczonym i łamliwym włosom bogatej pielęgnacji i intensywnego nawilżenia, dodającym im blasku i zdrowego wyglądu. Pielęgnujący kompleks z wyciągiem fig*, miodem * i prowitaminą B5 wzmacnia strukturę włosów i sprawia, że stają się one sprężyste i łatwiejsze w rozczesywaniu.
* Z kontrolowanej biologiczne uprawy.

 
Gwarantowane cechy produktu:
- nie zawiera syntetycznych barwników , substancji zapachowych i konserwujących
- bez sylikonów, parafiny i innych związków olejów mineralnych
- łagodne związki powierzchniowo czynne i substancje aktywnie myjące z surowców roślinnych
- dobra tolerancja przez skórę potwierdzona dermatologicznie


Skład:
 Aqua, Sodium Coco-Sulfate, Glycerin, Lauryl Glucoside, Cocamidopropyl Betaine, Lauroyl Sarcosine, Mel*, Hydoxypropyl Guar Hydroxypropyltrimonium Chloride, Alcohol*, Panthenyl Ethyl Ether, Panthenol, Macadamia Ternifolia Extract*, Brassica Oleracea Seed Oil*, Ficus Carica Extract*, Simmondsia Chinensis Oil *, Parfum**, Citral**, Benzyl Salicylate**, Linalool, Limonene**, Geraniol**.
* Surowce pochodzące z uprawy kontrolowanej biologicznie.
** Naturalne olejki eteryczne.




Działanie/Opinia: Szampon przeznaczony jest do włosów osłabionych i łamliwych.  Czyli w sam raz dla  moich niejednokrotnie rozjaśnianych. Ale wiadomo, po jednej buteleczce szamponu nie ma co spodziewać się cudów, zwłaszcza na moich włosach. Jakoś nigdy nie wierzę w obietnice producentów, które czytam na szamponach. Szampon według mnie ma nie wysuszać włosów oraz dobrze je umyć, wszystko inne jest oczywiście miłym dodatkiem. Szampon Alterry spełnił moje podstawowe oczekiwania, przez co na pewno wypróbuję jeszcze inne tej marki. Produkt świetnie radził sobie ze zmywaniem olejków - Kitoko oraz Green Pharmacy (łopianowy). Bardzo dobrze się pieni oraz przyjemnie pachnie. Zapach nie utrzymuje się na włosach. Nie plącze ich. Po każdorazowym myciu używam odżywki, więc nie mogę stwierdzić, czy ułatwia rozczesywanie. Nie wysuszył mi włosów, jak przy końcu opakowania zrobił to Elseve. Jestem z niego bardzo zadowolona i na pewno jeszcze do niego wrócę.



Opakowanie: Płaska, nieprzezroczysta plastikowa buteleczka, w sam raz do ręki. Opakowanie w kolorze bieli, oklejone z przodu i tyłu naklejkami informacyjnymi, które nie schodzą pod wpływem wody. Zamknięcie bardzo wygodne, typu klik, nie nastręczające trudności w otwieraniu nawet mokrymi rękami. Z tyłu na alterrowską naklejkę naklejona jest jeszcze jedna, tym razem z polskimi informacjami. Znajduje się na nim opis produktu, skład, dane producenta, a na spodzie data ważności.

Zapach: Bardzo świeży, przyjemny dla nosa.

Konsystencja: Dosyć dziwna, galaretowata przez co ma skłonności do uciekania z ręki.





Pojemność: 200ml
Cena: 6,99zł (trafiłam na promocję)
Dostępność: Rossmann



Znacie szampony Alterry?
Kupujecie szampony marek własnych?



środa, 25 września 2013

W poszukiwaniu ideału cz. III


Akcja: Szukamy maseczki idealnej...
SYX - Odżywcza maseczka czekoladowa


Pamiętacie maseczkową akcję Karoliny? Tak się ucieszyłam, gdy akcja ruszyła. Miałam ambitne plany pozbyć się choć części moich saszetkowych zapasów (chętnych do obejrzenia moich zbiorów zapraszam kilka postów wstecz). Niestety, ostatnia maseczka (Noni Care) i to, jak moja skóra na nią zareagowała, skutecznie zniechęciła mnie do dalszego poszukiwania tej jedynej. Na jakiś czas porzuciłam jakiekolwiek myśli o tym, aby wysmarować czymś buzię. Nie chciałam powtórki z rozrywki, więc akcję niestety odpuściłam sobie na jakiś czas. Dziś nadszedł ten dzień, dzień, w którym wracam do zużywania moich saszetkowych maseczek. Jeśli jesteście ciekawi czekoladowej maseczki, zapraszam na dalszy wpis.




Opis producenta:
Odżywcza maseczka do twarzy. Stosuj na oczyszczoną , osuszoną skórę. Nałóż na skórę twarzy i szyi omijając okolice oczu i ust. Pozostaw maksymalnie na 20 minut. Zmyj wodą. Stosuj raz w tygodniu. Unikaj kontaktu z oczami. Jeżeli jednak produkt dostanie się do oczu przemyj je obficie wodą. Nie stosować na podrażnioną bądź uszkodzoną skórę.


Skład:
Aqua, Kaolin, Illite, Bentonite, Glyceryl Stearate Se, Glycerin, Theobroma Cacao Seed Butter, Butyrospermium Parkii Butter, Parfum, Theobroma Cacao Fruit Powder, Propylene Glycol, Xanthan Gum, Caprylyl Glycol, Citric Acid, Phenoxyethanol, CI 77491, CI 77499, CI 77492.

 
Działanie/Opinia: Aplikacja nie należy do zbyt przyjemnych, no chyba, że ktoś lubi mieć całe dłonie upaćkane w maseczce, do tego umazane opakowanie oraz zlew. Wolę, gdy specyfik jest w krótszej saszetce. Maseczka, jak zapewnia producent, jest odżywcza, ale po działaniu powiedziałabym, że zachowuje się bardziej jak oczyszczająca. Po chwili od nałożenia jej na twarz zaczęło się szczypanie, na początku delikatne, po kilku minutach bardziej intensywne i nieprzyjemne. Miałam ochotę od razu ją zmyć, gdyż podobnie moja skóra zareagowała przy nieszczęsnej Noni Care. Oprócz szczypania czuć było również przyjemne chłodzenie, które utrzymało się jeszcze przez kilkanaście minut po zmyciu. Pierwszy raz spotkałam się z czymś takim. Po zmyciu, twarz przez chwilę była delikatnie zaczerwieniona. Potem ukazała mi się buzia ładnie rozjaśniona, gładsza i matowa.




Opakowanie: Maseczka zamknięta jest w dosyć sporym podłużnym opakowaniu w kolorze (a jakże) czekoladowo-brązowym. Z saszetka kusi zdjęcie kawałków czekolady, jestem niemal pewna, że właśnie to skusiło mnie do jej zakupu ;) U góry znajdują się wcięcia pomocne przy otwarciu (ja, jak zwykle ich nie zauważyłam). Cały tył zadrukowany jest opisem w dziewięciu językach. Jednak ten tekst to nie opis spodziewanych efektów, a bardziej wytyczne stosowania. Na opakowaniu znajdziemy jeszcze skład, dane producenta i datę ważności.




Zapach: Gorzkiej czekolady i kakao, wiernie oddany, bardzo apetyczny. Bez żadnej alkoholowej, czy sztucznej nuty. Aż szkoda, że maseczka nie jest jadalna. Po nałożeniu na twarz cały czas wyczuwalny. Po zmyciu czuć go jeszcze jakiś czas.

Konsystencja: Maseczka ma formę gęstego czekoladowego kremu w kolorze mlecznej czekolady. Po nałożeniu delikatnie zastyga. Zmywanie pochłania trochę energii.






Pojemność: 10ml
Cena: 5,90zł
Dostępność: Marionnaud.




poniedziałek, 23 września 2013

Marizowskie różowe masło


Nawilżające masło do ciała od Marizy


 Masło to wyciągnęłam pod koniec wakacji, gdy na dworze zrobiło się chłodniej. W jesienno-zimowy czas wolę właśnie takie, bardziej gęste i treściwsze specyfiki do ciała, natomiast na wiosnę i lato smaruję się czymś lżejszym. Sezon jesienny przywitałam Nawilżającym masłem do ciała z oliwą z oliwek i masłem shea. Jakie mam o nim zdanie? Zapraszam do dalszej części notki.




Informacje producenta:
 Nawilżające masło o gęstej konsystencji doskonale pielęgnuje Twoje ciało i otula je słodkim aromatem owocu granatu, zapewniając odprężenie i poprawiając nastrój. Bogata formuła preparatu zawiera oliwę z oliwek, olejek ze słodkich migdałów, masło shea, oraz 
d - pantenol, które zapewniają skórze intensywne i długotrwałe nawilżenie, wzmacniają barierę hydrolipidową naskórka oraz chronią go przed nadmierną utratą wilgoci. Masło działa odżywczo i regenerująco. W wyraźny sposób poprawia kondycję skóry, nadaje jej miękkość i elastyczność. Skóra staje się gładka, sprężysta o delikatnym, kuszącym słodyczą zapachu. 


Skład:
Aqua, Cetearyl Alcohol (and) Ceteareth-20, Paraffinum Liquidum, Glycerin, Persea Gratissima Oil, Olive (Olea europaea), Cetearyl Octanoate, Cetearyl Alcohol, Shea Butter, Isopropyl Myristate, Prunus Amygdalus Dulcis Oil, Vitis vinifera Seed Oil, Panthenol, Tocopheryl Acetate, Allantoin, Cyclomethicone (and) Dimothicone Copolyol, Imidazolidinyl Urea, Sodium Polyacrylate, Ethylparaben, Methylparaben, Propylparaben, Chlorhexidine Digluconate, Parfum, Benzyl Alcohol, Benzyl Salicylate, Citronellol, Hexyl Cinnamal, Limonene, Alpha-Isomethyl Ionane, CI 16255.



 
Działanie/Opinia: Co do tego kosmetyku mam mieszane uczucia. Pachnie bardzo przyjemnie, konsystencja dosyć gęsta, puszysta, ale działanie według mnie jest niewystarczające. Smarowałam się nim przez jakiś czas tylko wieczorem. Rano skóra wymagała dodatkowego nawilżenia, więc zaczęłam smarować się nim dwa razy dziennie. I to było mało. Także na mojej skórze nawilżenie jest tylko chwilowe. Czas wchłaniania jest dosyć długi, trzeba chwilę odczekać, zanim kosmetyk wchłonie się całkowicie, inaczej przyklejenie się ciała do ubrań czy pidżamy mamy gwarantowane. Także masło to taki średniaczek. Kosmetyk zużyję do końca, jednak po nawilżacze Marizy raczej sięgać już nie będę. 

 
Opakowanie: Masło zamknięte jest w małym plastikowym odkręcanym słoiczku. Wieczko lekko się odkręca więc nie ma z nim problemu w trakcie aplikacji. Naklejka na nim jest w kolorze różowym, idealnie dobranym do kolorystyki produktu. Boki zaklejone są transparentnymi naklejkami, na których szarą czcionką opisane są wszelkie niezbędne informacje - opis, skład, dane producenta. Data ważności i numer partii były wybite na spodzie, jednak po jakimś czasie nadruk zupełnie się starł. Pod wieczkiem znajduje się folia ochronna, dzięki której mamy pewność, że nikt wcześniej nie macał naszego masełka.




Zapach: Produkt pachnie bardzo przyjemnie dla nosa, nie wyczuwam w nim alkoholowej nuty. Na skórze utrzymuje się niedługi czas, a potem niestety ulatnia się.

Konsystencja: Masło jest gęste (jak to masło), jednak konsystencja jest dosyć puszysta, w kolorze różowym. Z rozsmarowaniem go na ciele miałam trochę problemów, trochę trwało zanim kosmetyk całkowicie wniknął w skórę.





Pojemność: 200ml
Cena: 11-13zł
Dostępność: Katalog Marizy, allegro.




Znacie kosmetyki Marizy?
Macie swoich ulubieńców? 
 
  

 

sobota, 21 września 2013

Olejek Kitoko na moich włosach



Kitoko Olejki lecznicze - karite, argan i witaminy A, E





Opis producenta/Skład:



Działanie/Opinia: Kitoko to mój pierwszy olejek do włosów, który miałam okazję używać. Mam go dzięki wygranej u Czarnulki. Moje włosy bardzo go polubiły. Używałam go na trzy sposoby - tylko na suche końcówki, na wilgotne włosy na całą długość (przed suszeniem) oraz na 1-2godz na suche włosy ( potem mycie). Każdy sposób był dobry. Po każdym z nich moje włosy były naprawdę miękkie, gładkie, błyszczące oraz bardzo przyjemne w dotyku. Po kilku pierwszych użyciach co chwilę je głaskałam i cieszyłam się jak dziecko, że mam takie milutkie włosy. Olejek poradził sobie nawet z moimi bardzo suchymi końcówkami bardzo je zmiękczając (wizyta u fryzjera czeka mnie w ciągu najbliższych dwóch-trzech tygodni). Opakowanie jest bardzo małe, ale wystarcza na długo. Już kilka kropli olejku sprawia cuda na moich rozjaśnianych włosach. Produkt nie obciąża i nie przetłuszcza włosów. Mam ochotę na kolejne opakowanie (jak tylko znajdę w internecie, gdzie można go zamówić).


Opakowanie: Olejek zamknięty jest w niewielkiej (10ml) szklanej buteleczce z brązowego przyciemnianego szkła. Czarna zakrętka chroni mały plastikowy dozownik, dzięki któremu odmierza się krople olejku. Takie coś jest świetnym rozwiązaniem, gdyż niepotrzebnie nie marnujemy produktu. Buteleczka oklejona jest brązową naklejką ze wszelkimi niezbędnymi dla nas informacjami - nazwą produktu, jego przeznaczeniem, składnikami, danymi producenta. Końce naklejki nie dochodzą do siebie, dzięki czemu przez tą szczelinę możemy obserwować, ile produktu jeszcze zostało.

Zapach: Przepiękny, lekko słodki, bardzo długo utrzymuje się na włosach.

Konsystencja: Przezroczysty, nietłusty olejek.





Pojemność: 10ml
Cena: nieznana (wygrałam go w rozdaniu)
Dostępność: internet.


Znacie ten olejek?
Jaki najbardziej sprawdza się na Waszych włosach?




czwartek, 19 września 2013

Gładzimy stópki


Wygładzający peeling do stóp Evrée


Peelingi do stóp zawładnęły mną całkowicie. Kiedyś miałam hopla na punkcie żeli pod prysznic, szał na nie mi minął (chociaż półka w łazience do tej pory ugina się od ich ponad przeciętnych ilości zapasowych), a zastąpił je szał na peelingi do stóp. Kiedyś tą część ciała traktowałam po macoszemu, nie używałam peelingów, kremami smarowałam się sporadycznie. A teraz? Z ilością kosmetyków do stóp które posiadam, mogłabym otworzyć małą drogerię ;)  Wmawiam sobie, że w tym szaleństwie jest metoda 
i dzięki niemu mam gładkie i przyjemne dla oka i dotyku stopy, których nie wstyd pokazać w letnich butach czy boso. Dziś przedstawię moją opinię o peelingu Evrée. Chętnych zapraszam do dalszej części notki.



Informacje producenta:
Wygładzający peeling do stóp do każdego rodzaju skóry z naturalnym lawendowym olejkiem eterycznym. 
Rezultat: Peeling skutecznie usuwa martwe komórki naskórka oraz zapobiega tworzeniu się stwardnień i zrogowaceń bez zbędnego wysuszania skóry. Zwiększa zdolność skóry do przyjmowania składników odżywczych.
Formuła: Dzięki zawartości lanoliny i wosku pszczelego wspomaga odnowę i regenerację skóry. Urea nawilża i pozostawia stopy niezwykle miękkie oraz aksamitnie gładkie. Zawarty naturalny lawendowy olejek eteryczny ma działanie bakteriobójcze i grzybobójcze, łagodzi podrażnienia oraz działa odświeżająco. 

 
Skład:
Aqua (Water), Polyurethane, Caprylic/Capric Triglyceride, Urea, Glycerin, Cetearyl Alcohol, Celeareth-20, Petrolatum, Ethylhexyl Stearate, Cetyl Alcohol, Cera Alba (Beeswax), Lanolin, Pumice, Lavandula Angustifolia (Lavender) Oil, Acrylates/C10-30 Alkyl Acrylate Crosspolymer, Propylene Glycol, Diazolidinyl Urea, Iodopropynyl Butylcarbamate, Disodium EDTA, Sodium Hydroxide, Parfum (Fragrance), Linalool.



 
Działanie/Opinia: Jest to mój pierwszy kosmetyk firmy Evrée więc zupełnie nie wiedziałam, czy czeka mnie zachwyt nad produktem, czy raczej oznaczenie go mianem bubla. Moje stopy, całe szczęście, dzięki częstym podstawowym zabiegom pielęgnacyjnym (peeling, tarka/pumeks, krem) nie są już bardzo problematyczne i nie potrzeba im nie wiadomo jak silnych kosmetyków. Opisywany peeling poradził sobie z moimi stopami śpiewająco. Świetnie je wygładził i pozostawił gładkie na długo. Jednocześnie dzięki świeżemu zapachowi odświeżył je, co było niezwykle ważne podczas upałów. Kosmetyk nie ma właściwości nawilżających, ale też nie wysuszył mi stóp. Nie pozostawia tłustego filmu, którego tak nie znoszę na żadnej partii ciała. Podsumowując, peeling przyjemnie mnie zaskoczył i gdy zużyje swoje niebotyczne zapasy, na pewno jeszcze do niego wrócę.




Opakowanie: Peeling zamknięty jest w miękkiej niebieskiej tubce stawianej na "głowie". Kolor opakowania kojarzy mi się typowo z męskimi kosmetykami. Na tubce nie znajdziemy wszędobylskich naklejek tylko nadrukowaną, lekko wypukłą czcionkę w dwóch kolorach - czarnym i białym. Tylna część zadrukowana jest niezbędnymi informacjami - opisem produktu, składem, danymi producenta, pojemnością i datą ważności. Zamknięcie jest solidne, ułamaniu uległo mi dopiero podczas próby zdjęcia korka w celu wydobycia resztek produktu. 

Zapach: Typowo męskich kosmetyków.

Konsystencja: Niebieska (bardzo jasna) pasta-krem z niebieskimi różnej wielkości drobinkami, które są dosyć ostre.





Pojemność: 75ml
Cena: ok. 10zł
Dostępność: drogerie, sklepy, internet.



Znacie ten peeling?
Jakie peelingi do stóp skradły Wasze serca?


  

wtorek, 17 września 2013

Zielony peeling Tutti Frutti


Melonowo-arbuzowy peeling do ciała Farmony


Gdy tylko Farmona wypuściła na rynek peelingi Tutti Frutti wiedziałam, że kilka będzie moich. Połączenia zapachowe idealnie trafiają w moje gusta. Uwielbiam takie intensywne owocowe mieszanki. To istny raj dla mego nosa. Póki co, miałam okazję przetestować cukrową wersję wiśnia&porzeczka (o której pisałam tutaj), właśnie skończyłam zielone maleństwo melonowo-arbuzowe, a w kolejce czeka jeszcze mała jeżyna z maliną oraz dwa peelingi myjące (liczi&rambutan i granat&pitaja). Czy peeling melon&arbuz skradł moje serce...i nos? Zapraszam na notkę.




Informacje producenta:
Peeling do ciała o rześkim zapachu świeżego melona i dojrzałego arbuza.
Soczyste orzeźwienie ciała i zmysłów!
Zasmakuj owocowej radości!
Soczysty i orzeźwiający aromat arbuza w połączeniu z intrygująco słodkim zapachem melona tworzy doskonałą harmonię, przepełnia szczęściem i przenosi myśli w kolorowy świat owocowej radości.
Gruboziarnisty peeling doskonale usuwa  zanieczyszczenia i martwe komórki naskórka, poprawia mikrokrążenie i pobudza skórę do odnowy. Ciało pozostaje idealnie oczyszczone , wygładzone i aksamitnie miękkie w dotyku. 

 
Skład:
Aqua (Water), Sodium Laureth Sulfate, Acrylates Copolymer, Cocamidopropyl Betaine, Polyurethane, Glycerin, Polysorbate 20, Synthetic Wax, Caprylic/Capric Glycerides, Xanthan Gum, Sodium Chloride, Disodium Edta, Sodium Hydroxide, Parfum (Fragrance), Limonene, Methylchloroisothiazoline, Methylisothiazoline, DMDM-Hydantoin, CI 19140.

 


Działanie/Opinia: Uwielbiam peelingi, zawsze mam ich co najmniej 3 w zapasie. Bardzo lubię dosyć mocne zdzieraki oraz soczyste, owocowe połączenia zapachowe. To wszystko w nim znalazłam.Peeling melon&arbuz świetnie zdziera martwy naskórek. Nie spodziewałam się, że z takich naprawdę małych drobinek ścierających, uzyskujemy naprawdę zadowalający efekt w postaci gładszego i bardziej miękkiego ciała. Kosmetyk totalnie mnie zaskoczył, ponieważ spodziewałam się bardziej głaskania, jak przy żelu peelingującym. Ogromnie się z tego faktu cieszę. Niestety, o ile zapach w butelce jest bardzo przyjemny, tak w połączeniu z wodą i skórą, staje się mdły i mam ochotę jak najszybciej spłukać go z ciała. Pierwszy raz spotkałam się z takim efektem. Mam nadzieję, że ostatni wariant zapachowy (jeżyna z maliną) nie sprawi takiej niemiłej niespodzianki. Także, jeśli chodzi o działanie peelingujące, jestem ogromnie zadowolona, natomiast zapach nie przypadł mi do gustu. 



 
Opakowanie: Peeling znajduje się w przezroczystej małej, plastikowej butelce. Tył i przód oklejone są naklejkami, które mimo kontaktu z wodą, pozostają na swoich miejscach. Zamknięcie to czarny korek typu klik. Otwór średniego rozmiaru, przez który bez problemu możemy wydostać kosmetyk.

Zapach: Aromat dosyć słodki. Z buteleczki unosi się dosyć przyjemny zapach, który jednak w kontakcie ze skórą i wodą zaczyna mnie drażnić. Dla mnie bardziej wyczuwalny jest zapach melona, arbuza ciężko się doszukać.

Konsystencja: Peeling ma konsystencję żelową, w której zanurzone są  drobne zielone i czerwone drobinki ścierające. 





Pojemność: 120ml
Cena: 4-5zł
Dostępność: drogerie, sklepy, internet.



Znacie, lubicie peelingi Tutti Frutti Farmony?
Które połączenie zapachowe przypadło Wam najbardziej do gustu?
   

 

niedziela, 15 września 2013

Najnowsze nowości ;)


Przybyło mi...


Całkiem dobrze szło mi omijanie wszelkich drogerii i sklepów z kosmetykami, do czasu, aż odwiedziła mnie siostra ;) Co oczywiście zrobiłyśmy najpierw? Poszłyśmy na zakupy ;) Zapraszam do obejrzenia, jakie kosmetyki wróciły ze mną do domu. Zrobiłyśmy też wspólne zamówienie z allegro... i znów mam co zużywać.


   
- Schwarzkopf - Maseczka do włosów
- L'biotica - Regenerujący krem do rzęs 
- Salon SPA - Peeling do ciała
- ABE - Peeling do stóp
- Rimmel - Lakier do paznokci
- Perfecta - Krem matujący na dzień
- Malwa - Krem do rąk
Marion - Termoochrona do włosów
- Mincer - Tonik do twarzy
- Joanna - Serum wygładzająco-regenerujące do końcówek włosów
- Perfecta - Peeling do stóp
- Delia - Peeling do stóp



 
- Prreti - Płatki pod oczy
- Yves Rocher - Maseczka nawilżająca plus próbki za założenie karty klienta
- Purederm - Peeling do stóp
- Malwa - Maseczki do twarzy
 
 
 
 
A to już nie zakupy, a wygrana w rozdaniu u GingerG
Zapraszam na jej bloga. 
 
 
 
 
 
Jak Wasze zakupy?
Szalejecie w tym miesiącu, czy raczej skromnie tym razem?
 



piątek, 13 września 2013

Sierpniowe denko


A spóźnione denko z sierpnia wygląda tak...


Uff, w końcu udało mi się obfotografować puste opakowania kosmetyków zużytych w sierpniu. Taka ilość pustych opakowań jak najbardziej mnie satysfakcjonuje. Szkoda, że nie ma tylu co miesiąc. Cieszę się ogromnie bo udało mi się zużyć sporo saszetek próbkowych. Jeśli jesteście ciekawi, jakie kosmetyki zdenkowałam, zapraszam do dalszej części notki.




Produkty do włosów: 
- L'oreal Elseve - Szampon + odżywka 
Pod koniec opakowania szampon zaczął przesuszać mi włosy więc używałam go na zmianę z innym.
Powiedziałam sobie, że nigdy więcej szamponów o pojemności 400ml... i wtedy sobie
przypomniałam, że mam jeszcze dwa takie wielkie - Ziaję i Isanę ;) 
- Balea - Odżywka nabłyszczająca figi i perła 
Pisałam o niej w tej notce. 
- Schwarzkopf - Maski do włosów  
Świetne produkty, jednorazowe. Bardzo dobrze wygładzają i nabłyszczają włosy.





Produkty do ciała:
- Farmona - Cukrowy peeling do ciała wiśnia i porzeczka
Notkę o nim można przeczytać tutaj. 
- BeBeauty - Winogronowy peeling do ciała
O nim też pisałam, w tej notce. 
- Palmolive - Żel pod prysznic miód i mleko
Żel kupiony w Finlandii i przeznaczony na rynek północny.     
Pachnie niesamowicie słodko i intensywnie. Zapach na skórze utrzymuje się bardzo długo. W łazience po prysznicu czuć go jeszcze jakiś czas. Gdyby nie moje ogromne zapasy żeli, chętnie kupiłabym polski odpowiednik i przekonała się, czy zapach jest równie intensywny.
- The Body Shop - miniaturowa próbka truskawkowego balsamu do ciała
Konsystencja niesamowicie mi odpowiada, balsam jest bardzo lekki i puszysty.
Chętnie kupiłabym pełnowymiarowe opakowanie, niestety cena dosyć mocno mnie odstrasza.




 

Produkty do nóg:
- BeBeauty - Peeling i Balsam do stóp 
Zestaw bardzo przypadł mi do gustu, na tyle, że kupiłam jeszcze żel do stóp z tej serii. 
- Eveline - Kremy do depilacji 
Ostatnio bardzo się polubiłam z tą formą depilacji. W zapasie mam jeszcze kilka opakowań kremów
różnych firm.





 Pielęgnacja twarzy:
- Uroda - Melisa, pomadka do ust pielęgnacyjno-ochronna
Mój hicior, poczytać o niej można tutaj. 
- Bourjois - Woda micelarna 
Rewelacyjny produkt, szkoda, że nie jest odrobinę tańszy ;)
Więcej o nim w tej notce. 
- Lilibe - Płatki kosmetyczne, 120szt.
Bardzo lubię te rossmannowskie płatki, kupuję je bardzo często.





Próbki i saszetki:
- Barwa, Love Me Green - Kremy do twarzy
- Nivea, Love Me Green, The Secret Soap - Balsamy do ciała
- Bielenda, NoniCare, Ziaja, Rival de Loop - Maseczki do twarzy
O maseczce Bielendy pisałam tutaj, a o NoniCare tu.
- Marion - Peeling do twarzy, Głęboko oczyszczające płatki na nos
- Ava - Chusteczka samoopalająca
- Efektima - Duet do stóp (peeling i maska)
Poczytać o nim można tutaj. 



Jak będzie wyglądało Wasze wrześniowe denko?   


 
 

środa, 11 września 2013

Orzeźwienie pod prysznicem


Limonkowy żel pod prysznic Original Source


Wiem, wiem... obiecałam denko, a pojawia się wpis prysznicowy. Jeszcze nie udało mi się zrobić fotek pustych opakowań. Pogoda mi nie sprzyja. Jakoś tak buro i ponuro na dworze. Ze zdjęciami poczekam chociaż na odrobinę słońca. A póki co, zapraszam na wpis żelowo-prysznicowy.




Informacje producenta:
NIE ZAWIERA RUTYNY
Użyliśmy 40 prawdziwych limonek do stworzenia jednej butelki pełnego owocowej energii żelu pod prysznic Original Source Lime. Limonkowy prysznic z nim nakręci Cię na cały dzień. 
Poczuj to - możesz pokochać albo znienawidzić.
Wybór należy do Ciebie.
   

Skład:
Aqua, Sodium Laureth Sulfate, Cocamide DEA, Citrus Aurantifolia Oil, Sodium Chloride, Cocamidopropyl Betaine, Lactic Acid, Sodium Benzoate, Styrene/Arcylates Copolymer, Benzotriazolyl Dodecyl p-Cresol, Tetrasodium Glutamate Diacetate, BHT, Linalool, Limonene, Citral, CI 42090, CI 19140.

 


Działanie/Opinia: Żele OS kusiły mnie od dawna, ale grzecznie czekałam na jakąś promocję. Całe szczęście Rossmann na te żele robi często zniżkę i można je kupić za 5,99zł. Raczej nie kupiłabym go w pierwszej cenie. Żel jest świetny na odświeżenie w upalnym dniu. Po prysznicu wraca energia. Zapach rzeczywiście jest energetyzujący. Kosmetyk bardzo dobrze rozprowadza się po ciele, jednak można mieć obiekcje, co do jego właściwości pianotwórczych, które są bardzo znikome. Zapach, tak intensywny w butelce, nie utrzymuje się na skórze. Po wyjściu spod prysznica, ulatnia się całkowicie. Mi to zupełnie nie przeszkadza, ponieważ zawsze aplikuje sobie potem jakieś smarowidła. Kosmetyk pozostawił skórę gładką, jednak ekstra nawilżenia po nim nie radzę się spodziewać... ale od tego mamy mleczka/balsamy/masła. Kusi mnie jeszcze zapach czekoladowo-pomarańczowy, który pachnie według mnie jak cukierki Agarki, które uwielbiam Poczekam aż również będzie w promocji oraz opakowanie będzie czyste. Niemal wszystkie żele tej firmy, gdy do nich podchodzę, mają upaćkane opakowania i korki :/




Opakowanie: Plastikowa, dosyć wąska, przezroczysta butelka, węższa na górze, szersza w dole, zakończona czarnym korkiem. Otwarcie dosyć mocno trzyma. Otwór przez który wydobywamy kosmetyk jest dosyć spory. Ścianki boczne i tylna pokryte są chropowatą warstwą ułatwiającą trzymanie żelu mokrymi rękoma, dzięki temu opakowanie nie wyślizguje się. Tył i przód oklejone są informacyjnymi naklejkami, które nie puchną pod wpływem wody.


Zapach: Bardzo orzeźwiający, co staje się wybawieniem w upalne dni. Jednak dla mnie zapach jest odrobinę... męski.


Konsystencja: Średniej gęstości kremowy żel o kolorze jasnej, limonkowej zieleni. 





Pojemność: 250ml
Cena: 8,99zł, często można znaleźć w promocji w Rossmennie za 5,99
Dostępność: drogerie, sklepy, internet.  



Lubicie żele OS?
Jaki zapach jest Waszym ulubieńcem?


piątek, 6 września 2013

Pielęgnacja stóp dla leniuszków


Efektima - duet do stóp


Post dodany automatycznie. Gdy go czytacie, ja jestem w Zakopanem. W związku z tym, że wyjazd wypadł mi bardzo niespodziewanie, nie miałam czasu zrobić notki denkowej. Zużycia pojawią się przed 10-tym, już teraz zapraszam, bo myślę, że w tym miesiącu mam się czym pochwalić :)

To moje drugie opakowanie tego duetu. O ile z pierwszego byłam zadowolona, tak przy kolejnym zauważyłam więcej minusów. Zapraszam do przeczytania mojej opinii o peelingu enzymatycznym i masce do stóp firmy Efektima.
  


Informacje producenta:
Peeling: Kremowy peeling stworzony dla nowoczesnych kobiet. Działa szybko i skutecznie, bez konieczności przeprowadzania żmudnych i czasochłonnych zabiegów. Dzięki precyzyjnemu połączeniu kwasu migdałowego, kwasu mlekowego oraz oleju sojowego preparat działa błyskawicznie, przywraca stopom ich zdrowy wygląd, pozostawiając skórę miękką i gładką. Peeling reguluje odnowę komórkową, złuszczając wierzchnie warstwy naskórka (zrogowacenia), przywraca zniszczonym stopom odpowiedni poziom nawilżenia sprawiając, że skóra pozostaje intensywnie wygładzona, miękka i miła w dotyku.
Maska: Dzięki precyzyjnemu połączeniu gliceryny, mocznika, paranny, wyciągu z bergamotki, masła Shea oraz Dermosoft Decalact działanie maski jest silne i długotrwałe. Intensywnie zmiękcza i dogłębnie nawilża. Jest doskonałym preparatem na przesuszona i zrogowaciałą skórę stóp. Po jej zastosowaniu popękana skóra na piętach staje się wygładzona, miękka i miła w dotyku. Ponadto posiada działanie bakteriobójcze i przeciwgrzybiczne. Jest także ukojeniem dla przemęczonych i bolących stóp.


Skład:
Peeling: Aqua, Paraffinum Liquidum, Polydacene, Glycine Soja (Soybean) Oil, Methyl Glucose Sesquistearate, Mandelic Acid, Cetyl Alcohol, Stearic Acid, Lactic Acid, DMDM Hydantoin/Methylparaben, Propylparaben/Phenoxyethanol, Sodium Bicarbonate, Parfum/Cinnamyl Alcohol, Citronella, Coumarin, Hexyl Cinnamal, Limonene.
Maska: Glycerin, Aqua, Paraffinum Liquidum, Butyrospermum Parkii (Shea Butter), Caprylic/Capric Triglycerides, Sodium Caprinoyl/Lauroyl Lactylate, Citrus Aurantium Bergamia (Bergamot) Fruit Extract, Cetyl Alcohol, DMDM Hydantoin/Methylparaben, Propylparaben/Phenoxyethanol, Lactic Acid, Parfum/Cinnamyl Alcohol, Citronellol, Coumarin, Hexyl Cinnamal, Limonene. 


 
Działanie/Opinia: Peeling po wytarciu pozostawia śliską, dosyć tłustą warstwę na stopach. To zapewne "dzięki" parafinie zawartej w kosmetyku. Skóra rzeczywiście staje się gładsza, bardziej miękka i rozjaśniona... ale taki efekt możemy uzyskać stosując sam krem do stóp. Co do maski - pozostawiłam ją na stopach na 15 minut (jak zaleca producent). W tym czasie wchłonęło jej się niewiele. Chcę wierzyć, że to dlatego, ponieważ moje stopy mają w końcu odpowiedni stopień nawilżenia i odżywienia. Niestety po wytarciu stóp z resztek maski stają się one śliskie i jakby tłuste, sprawiając wrażenie miękkich. Bardzo nie lubię takiego efektu. Chyba pozostanę przy tradycyjnej pielęgnacji stóp - peeling, pumeks, krem.  



Opakowanie: Peeling i maska mieszczą się w podłużnej saszetce, podzielonej na dwie części. Każda z nich mieści po 7ml kosmetyku. O ile maski jest wystarczająco, tak peelingu odrobinę za mało. Na odwrocie opakowania znajdują się niezbędne informacje - opis produktu, skład, data ważności, producent, pojemność.


Zapach: Zapach peelingu niezbyt przypadł mi do gustu, czułam w nim dosyć ostrą alkoholową nutę, zza której próbował przebić się słodszy aromat migdałowy. Natomiast maska pachnie o niebo lepiej, nie czuć alkoholu, tylko bardzo przyjemny i delikatny zapach, zapewne bergamotki. Nie wiem, jak pachnie bergamotka więc ani nie potwierdzę, ani nie zaprzeczę, że maska pachnie właśnie nią ;)





Konsystencja: Oba produkty mają kremową i puszystą konsystencję. Peeling ma ciepłą waniliową barwę, natomiast maska jest w kolorze białym.



Pojemność: 2x7ml
Cena: ok. 3zł
Dostępność: mniejsze i większe drogerie, internet.
  

 
Lubicie tego typu specyfiki?
Jak pielęgnujecie swoje stopy?

poniedziałek, 2 września 2013

Płatkowy zmywacz



Pachnący zmywacz do paznokci od Ferity




Zmywacz w płatkach kupiłam skuszona niską ceną z ostatniej gazetki urodowej Biedronki. Byłam ogromnie ciekawa, jak spisuje się taki wynalazek. Czy taka forma zmywania lakieru z paznokci przypadła mi do gustu? Zapraszam do dalszej części.



Informacje producenta/Skład:




Działanie/Opinia: Produkt przyjemnie mnie zaskoczył. nie spodziewałam się wiele po takim wynalazku, jeszcze na dodatek nieznanej dla mnie firmy. Niemniej jednak ogromnie się cieszę, że zmywacz spisuje się świetnie. Zmywałam nim 3 rodzaje (a właściwie kolory) lakierów. Na pierwszy ogień poszła odżywka Marizy. Do jej zmycia, ze wszystkich palców u rąk, potrzebowałam tylko jeden płatek. I tu od razu nasunęły mi się myśli, że produkt będzie ogromnie wydajny. Drugim razem zmyłam nim czerwony lakier Astor z paznokci u nóg. Tutaj potrzebowałam już większej ilości płatków. Po jednej sztuce poszło mi na największe paznokcie, kolejne dwa na pozostałe i jeden dodatkowo na doczyszczenie skórek. Ostatnim zmywanym lakierem był lakier z drobinkami brokatu Essence, z zeszłorocznej edycji limitowanej - Fruity. Tutaj miałam obawy, czy poradzi sobie z brokatem, jednak jak się okazało, zupełnie niepotrzebnie się martwiłam. Wszystkie paznokcie zmyłam jednym płatkiem. Brokat zszedł bezproblemowo. Fakt, że na zmycie każdego z tych lakierów potrzebowałam więcej czasu niż gdybym używała zwykłego płynnego zmywacza. Ogromnym plusem jest dla mnie to, że płatki nasączone są oliwką, dzięki czemu skórki nie są przesuszane. Oliwka bardzo łatwo daje się z palców zmyć. Jak dla mnie taka forma zmywacza jest bardzo ciekawa i już żałuję, że kupiłam tylko dwie sztuki. 




Opakowanie: Płatki mieszczą się w niewielkim plastikowym okrągłym opakowaniu. Wieczko jest odkręcane, otwarcie nie sprawia nawet najmniejszych problemów. Spód i wierzch oklejony jest naklejkami informacyjnymi, dosyć niechlujnie. Naklejki "uciekają" w bok, nie są wyśrodkowane. Na spodzie znajdują się ważne informacje - opis, skład, producent. Niestety, nigdzie na opakowaniu nie dopatrzyłam się daty ważności.




Zapach: Po otworzeniu opakowania czuć delikatny zapach, który podczas zmywania nie jest już wyczuwalny. Zapach jest naturalny, nie wyczuwam w nim sztucznej nuty.


Konsystencja: Opakowanie zawiera 32 cienkie, niemal przezroczyste płatki nasączone dosyć tłustym specyfikiem.





Pojemność: 32 płatki
Cena: 3.99zł
Dostępność: Biedronka



Używałyście takiego zmywacza?
Jaki zmywacz najlepiej się u Was spisuje?