sobota, 30 listopada 2013

Niezobowiązujące oko



Dzienny makijaż oka paletką Hean



Dzisiejsza notka jest typu "nie znam się, to się wypowiem", a dokładniej - "nie potrafię się malować, więc się pokażę"
Po zobaczeniu zdjęć, będziecie już wiedziały/wiedzieli czemu na blogu skupiam się na pielęgnacji ;) Ale czasem i ja potrzebuję blogowej odmiany, więc mimo moich słabych umiejętności makijażowych, co jakiś czas pojawi się wpis kolorówkowy.




Makijaż oczu został wykonany paletką HEAN nr 402 Green Garden, której towarzyszą - kredka Essence nr 01 Black Fever oraz tusz do rzęs Essence All Eyes On Me.





Jest to typowo dzienne, delikatne podkreślenie oka, typu "nieumalowana od samego rana" ;)
A otóż i moje oczęta w wersji duo...




 ...i single...






Tak oto "pomalowana" śmigam sobie przeważnie po domku :) Zawsze wydawało mi się, że mam bardzo krótkie rzęsy, z racji tego, że mam je naturalnie jasne i gdy nie ma na nich maskary, zupełnie ich nie widać. A tu proszę, niespodzianka. Na zdjęciach wydają się całkiem przyzwoitej długości.



Nie wystraszyliście się wpisu? ;)

czwartek, 28 listopada 2013

Kokosem w głowę ;)



Olej kokosowy Efavit
Zimnotłoczony, nierafinowany



Po olejku kitoko i łopianowym pora na kolejny - kokosowy. Tak szczerze mówiąc, to nie wiem, czemu akurat ten kupiłam, jakieś zaćmienie umysłu, czy co? ;) Przecież mam włosy rozjaśniane, suche i zniszczone tymi wszystkimi zabiegami fryzjerskimi, więc teoretycznie olejek ten nie powinien sprawdzić się na moich wysokoporowatych włosach. A jak było? Zapraszam do dalszej części wpisu.





Działanie/Opinia: Konsystencja tego olejku bardzo mnie zdziwiła. Nie doczytałam na blogach, że jest on w stanie stałym, a nie jak większość olejków - płynnym. Niemniej jednak, gdy trafiłam na niego w sklepie zielarskim, zdecydowałam się na zakup. O dziwo, na olejek moje włosy dobrze zareagowały. Chyba w ciągu kilku ostatnich miesięcy niepostrzeżenie zmieniła mi się odrobinę porowatość włosów, gdyż wyglądają teraz dużo lepiej i zdrowiej, choć do ideału jeszcze im daleko. Nałożenie olejku nie sprawia trudności. Wystarczy wziąć go w dłoń, czy na palce i w ciągu kilku sekund zmienia się ze stanu stałego w płynny. Z włosów nie spływa i bardzo dobrze je "otula". Zmycie go nie stanowi problemu, radzi sobie z tym pierwsza lepsza i najtańsza odżywka drogeryjna. Olejek nakładałam zwykle 2-3 godziny przed myciem włosów, raz na suche, raz na mokre. Różnicy w tym nie widziałam żadnej. Jedynie końcówki były bardziej miękkie przy wcześniejszym ich zmoczeniu. Dzięki temu olejowi moje włosy stały się bardziej przyjemne w dotyku, miękkie, wygładzone. Żaden puch się nie pojawił, czego, im więcej czytałam opinii, dosyć mocno się obawiałam. Skalp również nie zareagował przesuszeniem, swędzeniem, łupieżem, ani innymi przykrymi niespodziankami. Poza włosami stosowałam go również wieczorem pod oczy. Rano skóra w tym miejscu była wyjątkowo gładka i miękka. Idąc tym dobrym tropem postanowiłam użyć go także jako balsamu do ciała. Smarowałam nim głównie nogi, bo one zwykle sprawiają mi najwięcej problemu, zawsze są bardziej suche niż reszta ciała. Smarowałam nim nogi przed spaniem. Olejek nie wchłaniał się jak masła czy balsamy. Pozostawiał lekko tłustą i lepką warstwę, ale zapach i działanie wszystkie te niedogodności rekompensuje. I w tym przypadku rezultat bardzo mi odpowiada. Skóra na nogach nie była już taka przesuszona, za to gładka i miła w dotyku. Ja jestem bardzo pozytywnie zaskoczona działaniem tego oleju. Sprawdził się znakomicie.





Opakowanie: Olej zamknięty jest w niskim, płaskim szklanym słoiczku. Wieczko zakręcane, białe,  nie ma dodatkowego zabezpieczenia typu sreberko. Słoiczek z boku oklejony jest zielona naklejką z informacjami typu: nazwa, pojemność, data ważności, dane producenta, wartości odżywcze.

Zapach: Olej pachnie bardzo przyjemnie wiórkami kokosowymi. Na włosach wyczuwalny przez kilka godzin od użycia.

Konsystencja: Konsystencja stała, w kolorze białym. Pod wpływem ciepła skóry natychmiast się rozpuszcza.



Pojemność: 200ml
Cena: 18,90zł
Dostępność: sklepy zielarskie, internet.



Znacie ten olej?
Jaki jest Wasz ulubiony? 


wtorek, 26 listopada 2013

Zużyć w razie W.


Moje kosmetyczne zapasy


Do tej notki zbierałam się i zbierałam. Do tej pory nie miałam odpowiednio dużo weny, aby poprzynosić kosmetyki z łazienki i obfotografować je. Wiedziałam, że trochę czasu mi to zajmie. Ale co się odwlecze... Nadszedł w końcu TEN dzień. Dzień całościowego ogarnięcia wzrokiem (i obiektywem) nachomikowanych skarbów. Wielkiego przerażenia nie było, takie raczej w normie, typu - rety, czy ja oszalałam!? Wcześniej pokazywałam zapasy maseczkowe oraz lakierowe. Ciekawi moich pielęgnacyjnych zapasów? Zapraszam w takim razie do obejrzenia zdjęć.


Zapasy trzymam na półce przy wannie oraz w 4 takich koszykach:




Produkty do pielęgnacji włosów:




Peelingi do ciała:




Żele pod prysznic:




Balsamy/masła do ciała:




Produkty do pielęgnacji twarzy:




Kremy do rąk:




Peelingi do stóp:




Kremy do stóp:



Takie rozliczenie z własnymi zapasami to świetny pomysł. Wcześniej nie zauważyłam, że pora rozejrzeć się za jakimiś kremami do stóp. Dwie sztuki w zapasach to stanowczo za mało ;) Bardzo stopniały mi produkty do włosów. Już dosyć długo wybieram się do Auchan przejrzeć, co ten market może mi zaoferować. Pewnie dostanę tam sporo marek niedostępnych w innych sklepach czy drogeriach. Dodatkowo na przełomie roku planuję zakup rosyjskich kosmetyków włosowych. Za to nie mogę nawet myśleć o zakupie kolejnych peelingów do ciała, czy stóp, balsamów, żeli pod prysznic oraz kremów do rąk... no chyba, że coś by było w mega hiper super promocji ;)



Jak Wasze zapasy?
Kupujecie dużo, czy na bieżąco?




niedziela, 24 listopada 2013

Pielęgnacja twarzy olejkiem



Soraya - Regenerujący olejek do twarzy
Świat Natury - 5 drogocennych olejów 




Pamiętam wszędobylskie ochy i achy po wypuszczeniu tego olejku do twarzy. Postanowiłam i ja sprawdzić, czy rzeczywiście produkt jest tak doskonały. Swój egzemplarz kupiłam jakiś czas temu w Rossmannie i od tego czasu zdążyłam wyrobić sobie o nim swoje własne zdanie. Zainteresowani? Zapraszam do dalszej części wpisu.




Opis producenta:
 



Skład:
Caprylic/Capric Triglyceride, Helianthus Annuus Seed Oil, Prunus Amygdalus Dulcis Oil, Tocopheryl Acetate, Parfum, Argania Spinosa Kernel Oil, Rosa Moschata Seed Oil, Amaranthus Cruentus Seed Oil, Calendula Officinalis Flower Extract, Carthamus Tinctorius Seed Oil, Linoleic Acid, Linolenic Acid, Benzyl Benzoate, Coumarin, Limonene, Linalool.


 
Działanie/Opinia: Olejek bardzo pozytywnie mnie zaskoczył. Nie spodziewałam się, że aż tak go polubię. Ma kilka wad, ale jak dla mnie, są one do przełknięcia. Olejek jest bardzo wydajny. Już niewielka ilość wystarczy do aplikacji całej twarzy. Nakładam go zwykle na noc przez 5-7 dni, potem robię kilkudniową przerwę i znów wracam do olejku. W tym czasie stosuję krem na noc. Kosmetyk pozostawia skórę niezwykle nawilżoną, odżywioną oraz promienną. Po dłuższym stosowaniu delikatnie spłyca zmarszczki mimiczne, ujednolica koloryt skóry oraz zmniejsza widoczność zaskórników. Aplikuję go również miejscowo gdy wyskoczy mi jakaś niechciana niespodzianka na twarzy. Olejek przyspiesza gojenie się i znikanie niedoskonałości. Co do minusów, to niestety i takowe są. Na szczęście nie jest ich dużo. Olejek niestety nie wchłania się u mnie do matu, jak zdarzało mi się czytać w internetach. Pozostawia po sobie tłustą i lepką warstwę, także u mnie stosowanie go w dzień nie wchodzi w grę. Dodatkowo drażni mnie trochę ten otwór. Zwykle cały jest zatłuszczony. Pompka, myślę byłaby lepszym rozwiązaniem. Niemniej jednak z produktu jestem ogromnie zadowolona. Zastanawiam się czy może spróbować zaaplikować go na włosy? Jak myślicie, sprawdziłby się?





Opakowanie: Biały,niewielki kartonik, który dla bezpieczeństwa jest dodatkowo ofoliowany. W środku znajduje się zielona podłużna przezroczysta buteleczka wykonana z plastiku. Oklejona jest przezroczystymi naklejkami, które mimo dotykania ich mokrymi, 
czy tłustymi rękami, nie zmieniają swojego pierwotnego miejsca. Zamknięcie jest odkręcane. Na minus zasługuje brak pompki. 
Do dyspozycji mamy za to niewielki otwór. Zarówno na kartoniku, jak i na buteleczce znajdują się informacje typu opis produktu 
(w języku polskim i angielskim), sposób użycia, pojemność, data ważności, dane producenta.





Zapach: Specyficzny, ziołowy, przyjemny. Po aplikacji przez jakiś czas wyczuwalny.

Konsystencja: Płynny, lekko tłusty olejek.



Pojemność: 50ml
Cena: ok. 17zł, często można dostać go w promocji
Dostępność: drogerie, sklepy, internet. 



Znacie kosmetyki z tej serii?
Używacie tego olejku? 



piątek, 22 listopada 2013

Na fali promocji...


Najnowsze zakupy - nabytki, zbytki i wygrana


Z samego rana pognałam do Rossmanna. Oczyma wyobraźni widziałam już te tłumy w sklepie i przy szafach z kolorówką. Jakie było moje zdziwienie i radość, gdy w sklepie (a spędziłam tam dobre 20 min) byłam sama. Mogłam spokojnie porozglądać się i nacieszyć oczy. Szaleństwo mnie nie ogarnęło. Wiedziałam, że w promocji -40% chcę kupić lakiery piaskowe Wibo, no i może jakąś kolorową pomadkę (pierwszą od kilku lat hihi). Dodatkowo do koszyka wpadły płatki kosmetyczne, odżywka, krem do depilacji oraz gumki do włosów. Robię gumkowe zapasy, gdyż mój mąż zapuszcza włosy i może je już zebrać w kitkę więc gumek nigdy za wiele ;) Kilka dni wcześniej odwiedziłam TBS oraz Carrefoura, skąd również kilka rzeczy wróciło ze mną do domu :)
Zapraszam na typowy post zakupowy oraz chwalipięcki, gdyż nie tak dawno wygrałam niesamowite lakiery do paznokci. 



Rossmann:










The Body Shop + Carrefour:
Z TBS wróciłam z truskawkowym masłem oraz peelingiem z masła kakaowego.
W Carrefourze skusiłam się na dwie bliżej mi nieznane odżywki do włosów - masło shea i awokado oraz mango i masłem orzechowym.
 





Wygrana :)
No i na koniec perełki - wygrana w rozdaniu. Nigdy wcześniej nie miałam lakierów tych firm więc radość moja jest ogromna z wygranej. Zapraszam na bloga pierwszej właścicielki lakierów :) 
 
  


 

Jak Wasze ostatnie zakupy?
Poszalałyście na promocjach? 
Czy dopiero się wybieracie?


 

środa, 20 listopada 2013

Średniaki od Isany...


Isana - Szampon i odżywka
Połysk jedwabiu




Sporo produktów Isany zbiera pozytywne opinie. Postanowiłam i ja wypróbować jakiś kosmetyk tej marki. Wybór padł na duet 
do włosów suchych i zniszczonych, czyli do moich rozjaśnianych blondasków. Przy zakupie trafiłam na promocję szamponów 
i odżywek tej firmy więc tych kilka złotych nie było mi żal przeznaczyć na testy, nawet gdyby zestaw okazał się złym wyborem. 
Jak się sprawdził na moich włosach? Chętnych zapraszam na dalszą część wpisu.


 
Opis producenta:
Isana szampon połysk jedwabiu
- do włosów suchych i zniszczonych
- z wysokowartościowymi proteinami pszenicy
- z pantenolem i witaminą B3
- produkt przebadany dermatologicznie
- wartość pH przyjazna dla skóry
- przeznaczony do codziennej pielęgnacji włosów
  

 
Skład:
Szampon - Aqua, Sodium Lauret Sulfate, Cocamidopropyl Betaine, Sodium Chloride, Sodium Benzoate, Glycol Distearate, Laureth-4, Glycerin, Decyl Glucoside, Potassium Sorbate, Hydrolyzed Wheat Protein, Parfum, Ethoxydiglycol, Propylene Glycol, Butylene Glycol, Phenoxyethanol, Methylparaben, Propylparaben, Persea Gratissima Extract, Panthenol, Niacinamide, Polyquaternium-10, Formic Acid, Lactic Acid, Citric Acid, CI 16185.

Odżywka - Aqua, Cetearyl Alcohol, Glyceryl Stearate SE, Propylene Glycol, Quaternium-87, Panthenol, Behentrimonium Chloride, Isopropyl Alcohol, Stearamidopropyl Dimethylamine, Phenoxyethanol, Hydrolyzed Wheat Protein, Niacinamide, Parfum, Citric Acid, CI 16185. 



 
Działanie/Opinia: Szampon i odżywka Isany Połysk jedwabiu to moje pierwsze kosmetyki tej marki. Nie mam oporów przed stosowaniem produktów marek własnych drogerii czy sklepów. Często są bardzo dobre lub całkiem niezłe, chociaż i buble też się zdarzają. Jak w każdym przedziale cenowym. Moje włosy potrzebują szczególnej troski gdyż kilka lat rozjaśniania daje o sobie znać. Włosy są suche, zniszczone i lubią się puszyć. Walczę z tym już jakiś czas stosując oleje oraz mycie metodą OMO. Kondycja włosów uległa sporej poprawie, chociaż do włosów, do których dążę, jeszcze im daleko ;) Oba produkty Isany stosowałam po nałożeniu olejku. W tej kwestii spisywały się świetnie. Ani razu nie miałam problemu z domyciem oleju. Włosy za każdym razem były świeże i czyste. Jednak nie były jakoś dodatkowo nawilżone, czy wygładzone, zmniejszenie puszenia też nie nastąpiło, a na to liczyłam sięgając po ten duet. Spodziewałam się po nim o wiele więcej. Dodatkowo irytował mnie fakt, że kilka razy po spłukaniu szamponu włosy były splątane. Po ten zestaw na pewno już nie sięgnę, ale gdy trafię na kolejną promocję, chętnie wypróbuję inne kosmetyki z tej serii.  




Opakowanie: Bardzo podobne, jak to zwykle w przypadku produktów z jednej linii. Kosmetyki zamknięte są w dosyć wąskich butelkach, idealnych do dłoni. Opakowania są z dosyć miękkiego tworzywa, co pozwala na wydobycie produktów niemal do samego końca; o kolorze przezroczysto-mlecznym z lekko różowym zabarwieniem. Przez obie butelki możemy kontrolować stopień zużycia kosmetyku. Odżywka stoi na zamknięciu. Oba produkty mają wgłębienia na palec przy otwarciach, nie łamią się, ani nie urywają. 
Na przodach opakowań widnieją nazwy i informacje w języku niemieckim, natomiast z tyłu znajdziemy je w języku polskim, czeskim i węgierskim. Ponadto znajdziemy tam pozostałe niezbędne informacje - skład, dane producenta, pojemność, datę ważności. 

Zapach: Delikatny, w obu produktach bardzo podobny, bliżej nie sprecyzowany. Nie utrzymuje się na włosach. 

Konsystencja: Szampon - konsystencja lejąca, o różowo-perłowym zabarwieniu.  
Odżywka - kremowa, jednak dosyć rzadka, o bardzo delikatnym różowym zabarwieniu.





Pojemność: Szampon - 400ml, odżywka - 300ml
Cena: ok. 5-6zł, często w promocji za 2,99, 3,99zł
Dostępność: Rossmann, internet.



Znacie ten duet?
Używacie kosmetyków Isany? 
  

 

poniedziałek, 18 listopada 2013

Bublowaty bubel



AA Ciało wrażliwe
Odżywczo-wygładzający krem do stóp


Jakiś czas temu postanowiłam, że o stopy będę dbać cały rok, nie jak to było jakiś czas temu, tylko w okresie letnim, gdy odsłaniam je w sandałach czy japonkach. Jak postanowiłam, tak robię. Moja kolekcja kosmetyków do stóp jest naprawdę niezła. Spora ilość peelingów, do tego nie mniej różnego rodzaju kremów oraz typowych saszetkowców pozwala mi dbać o tą część ciała przez cały rok. Produkty trafiają się różne, zwykle jestem z nich zadowolona, jednak dziś wpis typowo bublowy.




Opis producenta:
Krem, dzięki nowoczesnej formule, ma właściwości zmiękczające i nawilżające zrogowaciałą skórę stóp. Zawiera ekstrakt z białych kwiatów róży stulistnej, jaśminu i stokrotki, który poprawia nawilżenie skóry i nadaje jej gładkość. Mocznik przeciwdziała rogowaceniu naskórka, silnie nawilża i zmiękcza skórę. Kwas salicylowy działa przeciwbakteryjnie i zmniejsza objawy suchości naskórka, a undecylenian cynku zapobiega zmianom grzybicznym. 


Skład:
Aqua, Paraffinum Liquidum, Cetearyl Alcohol, Ethylhexyl Stearate, Glycerin, Ceteareth-12, Sorbitan Stearate, Urea, Acrylates/C10-30 Alkyl Acrylate Crosspolymer, Rosa Centifolia Flower Extract, Jasminum  Officinale Flower Extract, Bellis Perennis Flower Extract, Zinc Undecylenate, Salicylic Acid, Arginine, Allantoin, Parfum, Methylisothiazolinone, Phenoxyethanol, Ethylxehylglycerin, Xanthan Gum. 



  
Działanie/Opinia: Krem tak pięknie opisany przez producenta niestety rozczarował mnie pod każdym względem. Próżno szukać w nim zapachu herbacianej róży, a przynajmniej ja w nim nic takiego nie wyczuwam. Kosmetyk ma odżywić, zmiękczyć i nawilżyć suchą skórę stóp. A co robi? No właściwie nie robi nic dobrego. Stopy mam niezbyt wymagające. Bardzo często peelinguję je, używam pumeksu i tarki oraz przed spaniem kremuję. Moje stopy przed pierwszym użyciem tego kremu były w naprawdę dobrej formie. Kosmetyk pogorszył ten stan. Po wklepaniu i wmasowaniu go, po kilku chwilach czułam delikatne ściągnięcie skóry, podobnie było rano. Używałam go na dwa sposoby. Aplikowałam normalną warstwę, pozostawiałam do wchłonięcia i kładłam się spać oraz nakładałam grubą warstwę, na to skarpetki i spać. Rano rezultaty były identyczne. Ściągnięcie skóry. Także, jeśli nie zdziałał nic na moich stopach, to do suchej skóry (jak zaleca producent) nie będzie się nadawał. Po połowie opakowania zauważyłam, że skóra na piętach bardzo się wysuszyła. Mam wrażenie, że podobny negatywny efekt uzyskałabym nie stosując żadnego kremu. Została mi 1/4 opakowania, które męczę i męczę już dłuższy czas, gdyż coraz częściej muszę ratować się typowo nawilżającym kremem do stóp. Także ja nie polecam tego kremu.

Opakowanie: Biała, stojąca na zamknięciu tubka. Węższa u góry, szersza w dole. Otwarcie typu klik, z wgłębieniem na palec. Nie nastręcza trudności, nie łamie się, ani nie obrywa. Na opakowaniu znajdują się wszystkie niezbędne informacje o produkcie, nazwa, opis, sposób użycia, skład, dane producenta, pojemność, data ważności. Informacje (opis i sposób użycia) w języku polskim i angielskim.





Zapach: Dosyć specyficzny, pachnie podobnie jak sporo innych kosmetyków przeznaczonych do stóp. Zapachu herbacianej róży nie wyczuwam. Nie utrzymuje się na skórze, po wmasowaniu ulatnia się.

Konsystencja: Typowa dla kremów do stóp. Kremowa, średnio zbita, w kolorze białym.



Pojemność: 75ml
Cena: ok. 10zł
Dostępność: drogerie, sklepy, internet.



Znacie ten krem AA?
Jak dbacie o stopy? 
   


sobota, 16 listopada 2013

Czy moje włosy polubiły olejek łopianowy?



Green Pharmacy
Olejek łopianowy ze skrzypem polnym



Olejek z Green Pharmacy to mój drugi tego typu produkt. Pierwszy przedstawiałam w tym wpisie. Kitoko moje włosy polubiły, więc byłam ogromnie ciekawa, jak zareagują na drugi produkt. Najpierw kilka informacji czysto technicznych, a po nich przejdę do samego działania.



Opis producenta: 
Naturalny olej z łopianu odżywia, wzmacnia strukturę keratynową cebulki i zakotwiczenie włosa w skórze głowy. Pobudza wzrost włosów. Działa przeciwzapalnie i przeciwłupieżowo. Ekstrakt skrzypu polnego jest uznanym, naturalnym składnikiem do włosów wypadających, ze skłonnością do łupieżu. Włosy stają się gęstsze, mocne i lśniące.

Skład:
Vegetable Oil, SC-CO2-extract Arctium Lappa (Burdock), Equisetum Arvense Leaf Extract, BHT. 





 
Działanie/Opinia: Olejek Green Pharmacy bardzo miło mnie zaskoczył. Nie spodziewałam się po nim zbyt wielu spektakularnych efektów, ale dał radę. Jestem z niego bardzo zadowolona. Kupiłam go z myślą o powstrzymaniu moich włosów przed nadmiernym wypadaniem, co mocno dawało mi się we znaki. Jednak zanim zaczęłam go testować, problem znikł po zastosowaniu przez jakiś czas kuracji witaminowej. Także nie mogę powiedzieć, czy zlikwidował wypadanie włosów. Problemów z łupieżem również nie mam, więc i pod tym względem nie wiem, jak olejek by się spisał. Za to po skończeniu opakowania zauważyłam trochę nowych baby hair, także pod tym względem producent miał rację. Olejek pobudza włosy do wzrastania, a właściwie moje pobudził, nie wiem, jak działałby na inne ;) Aplikowałam go na suche włosy na jakieś 2-3 godziny przed ich umyciem. Zmywałam go zwykłymi tanimi odżywkami. Ani razu nie zdarzyło się, że włosy po nim nie zostały domyte. Początkowo nakładałam na włosy jego niewielką ilość. Raz sporo wychlupało mi się go na rękę i aby nie marnować produktu, zużyłam wszystko. Włosy po takiej bardziej porządnej porcji wyglądały lepiej. Różnica była znaczna. Dzięki mojej wcześniejszej nieuwadze, dowiedziałam się, że moim włosom nie szkodzi nadmierna ilość specyfiku. Olejek nie spowodował szybszego przetłuszczania się włosów. Moje rozjaśniane i suche kosmyki po nim odżyły. Stały się przyjemne w dotyku, jakby cięższe, nawilżone i bardziej błyszczące. O taki efekt mi chodziło. 





Opakowanie: Niewielka płaska buteleczka, idealna do dłoni. Wykonana z typowego dla tej firmy ciemnego plastiku. Opakowanie z przodu i z tyłu oklejone naklejkami informacyjnymi, które nie schodzą pod wpływem wody czy natłuszczenia butelki. Zamkniecie to zwykły odkręcany korek. Otwór dosyć spory, który chroni plastikowa zawleczka. Na naklejkach znajdziemy opis produktu, sposób użycia, skład, dane producenta oraz datę ważności.

Zapach: Delikatnie ziołowy, na włosach po zmyciu niewyczuwalny.

Konsystencja: Olejek jest dosyć rzadki, bezbarwny, o tłustej formule.



Pojemność: 100ml
Cena: ok. 6zł
Dostępność: Drogeria Natura, sklepy, mniejsze drogerie, internet. 
   



Znacie olejki z tej serii?
Jakie stosujecie olejki do włosów?


środa, 13 listopada 2013

And The Winner Is...


Wyniki pierwszego rozdania




Na ten wpis chyba wiele z Was czekało... sądząc po ilości wejść na bloga od zakończenia rozdania :) Chciałabym Wam ogromnie podziękować, że tak licznie wzięłyście w nim udział. Po prostu "serce roście" :) To rozdanie ledwo się skończyło, a ja już obmyślam kolejne ;) 
Na początek trochę statystyki. W rozdaniu wzięło udział 141 osób. Niestety aż 18 z tych osób nie spełniało regulaminowych warunków, którymi było zostanie obserwatorem mojego bloga oraz zamieszczenie banerka na swoim. Podsumowując: Jedna osoba zgłosiła się już po zakończeniu, 2 nie zaobserwowały bloga, 2 nie dodały banerka (mimo, że w zgłoszeniu podały, że jest na ich blogu) oraz 13 osób ot tak sobie po prostu go nie dodało.
Każde zgłoszenie sprawdzałam bardzo skrupulatnie więc nieprawidłowości szybko wychwyciłam. Mam nadzieję, że były to zwykłe niedopatrzenia ze strony poszczególnych osób. 
Losy robiłam tradycyjna metodą - papier, długopis, nożyczki ;) Rola losującej Sierotki przypadła mojej lewej ręce (prawa robiła zdjęcia) ;)

Losów było ponad 240:



Losowanie Szczęściary, mieszam, mieszam...



I jest, Szczęśliwy Los...



And The Winner Is...



Gratuluję serdecznie. Wyślę do Ciebie maila. Na odpowiedź z danymi do wysyłki oczekuję 3 dni (do 16.11.2013). 

Po otrzymaniu adresu, wszystkie zgłoszenia pod rozdaniem zostaną usunięte. Nie ma potrzeby, aby Wasze adresy mailowe widniały tam dłużej.

Jeszcze raz ogromnie dziękuję za wzięcie udziału w moim pierwszym rozdaniu. Wypatrujcie kolejnych :)  
Aaa, byłabym zapomniała - osoby, które "uciekną" z obserwatorów nie będą brały udziału w następnych rozdaniach.

 


 

 
 

poniedziałek, 11 listopada 2013

Światowy peeling


Japan relaksujący scrub do ciała
Salon SPA collection

 
Chyba dla nikogo nie jest już tajemnicą, że uwielbiam peelingi do ciała. Zużywam je niemal w ilościach hurtowych i zawsze muszę mieć co najmniej kilka sztuk w zapasie. Bohaterem dzisiejszej notki jest peeling z kolekcji, której wcześniej nie miałam okazji poznać. Także jego działanie było dla mnie wielką niewiadomą. Jeśli jesteście ciekawi, jak się spisał - zapraszam na dalszą część wpisu.





Informacje producenta:
 Relaksujący scrub do ciała Japan czyni skórę czystą i wygładzoną. Zmielone drobinki łupinek orzecha kokosowego ścierają zrogowaciały naskórek i zapewniają lekki efekt masażu. Olejek kameliowy delikatnie nawilża i pielęgnuje skórę nadając ciału gładkość i miękkość. 


Skład:
Aqua, Helianthus Annus (Sunflower) Seed Oil, Polyethylene, Glycerin, Potassium Cetyl Phosphate, Coconut Powder, Acrylates/C10-30 Alkyl Acrylate Crosspolymer, PVP, Tea, Argania Spinosa Argan) Oil, Camellia Sasanqua (Camellia) Seed Oil, Hydrolyzed Rice Protein, BHT, Algae Extract, Prunus Serrulata Extract, Aniba Rosaeodora (Rosewood) Essential Oil, Menthol, Parfum, Phenohyethanol, Methylparaben, Ethylparaben, Propylparaben, Butylparaben.




 
Działanie/Opinia: Stosowanie tego peelingu to czysta przyjemność. Już po pierwszym użyciu wiedziałam, że będzie to mój ulubieniec. Polubiłam w nim niemal wszystko - zapach, konsystencję, wygląd, no i oczywiście samo działanie. Bardzo przypadło mi do gustu to, że za każdym razem kosmetyk jest dosyć chłodny, jakbyśmy wyjęli go z lodówki. Trzymam go w łazience na wannie więc temperaturę ma bardziej pokojową niż arktyczną ;) Mimo, że peeling pod palcami ma konsystencję bardziej kremową niż peelingową, to spisuje się wyśmienicie. Te małe fragmenty łupinek kokosa mają świetną moc ścierania. Skóra po jego zastosowaniu jest delikatnie zaczerwieniona więc wiem, że kosmetyk działa, a nie tylko delikatnie mizia czy lekko łaskocze ;) Po tym zabiegu ciało jest wygładzone, miękkie i miłe w dotyku. Peeling pozostawia po sobie lekki film, który niemal całkowicie schodzi podczas mycia ciała. Kosmetyk nie wysuszył mnie oraz nie podrażnił. Chętnie sięgnę po inne wersje tego kosmetyku.


Opakowanie: Okrągły, dosyć płaski plastikowy słoiczek. Czarne wieczko jest odkręcane, pod nim znajduje się folia ochronna. Opakowanie jest przezroczyste, dzięki czemu możemy kontrolować stan zużycia produktu. Z boku, na spodzie i z wierzchu znajdują się naklejki, które nie schodzą pod wpływem wody czy wilgoci. Na naklejkach znajdują się ważne informacje typu: opis produktu, sposób użycia, skład, pojemność, data ważności, dane producenta. 





Zapach: Nie wiem, jak pachnie olejek kameliowy, ale producent zapewnia, że ten scrub nim pachnie. Nie pozostaje mi nic innego, jak mu wierzyć. Jest to zapach dosyć specyficzny, aczkolwiek przyjemny dla nosa. Podczas aplikacji wyczuwalny, po spłukaniu scrubu z ciała, już nie. 


Konsystencja: Scrub ma konsystencję gęstego jogurtu, jednocześnie jest bardzo lekki i puszysty. Peeling jest w kolorze kremowym z czarnymi kawałkami łupinek orzecha kokosowego.



Pojemność: 300ml
Cena: ok. 10zł
Dostępność: mniejsze drogerie, internet. 



Znacie ten peeling?
Jaki kosmetyk peelingujący należy do Waszych ulubieńców? 

 

piątek, 8 listopada 2013

Fioletowa gwiazda


Iskrzący piasek od My Secret 




Lakiery piaskowe to moje wielkie odkrycie tej jesieni. Po zakupie pierwszych sztuk (pokazywałam je w tym wpisie) zapragnęłam więcej ich... i więcej... i jeszcze więcej. Póki co, moja mini kolekcja piasków wzbogaciła się o dwie kolejne sztuki - czerwień Paese oraz fiolet My Secret, o którym jest ten wpis. Oba lakiery pokazywałam w ostatniej notce zakupowej. 
A tymczasem zapraszam do obejrzenia zdjęć fioletowej gwiazdy My Secret (Sandy Violet Star o numerze 174).



Buteleczka kwadratowa, niska, typowa dla lakierów tej firmy.
Pojemność standardowa - 10ml.
 Pędzelek krótki, średnio szeroki, płaski.
Malowanie nim paznokci odbywa się bezproblemowo.
Lakier nie za rzadki, nie spływa z paznokcia ;)
Straszny z niego śmierdziuszek, także radzę malować pazurki przy otwartym oknie.
Granat z tej serii nie ma aż tak nieprzyjemnego zapachu.













I jak Wam widzi się ten piasek?




Paznokcie pomalowane są dwiema warstwami. Każda warstwa schnie bardzo szybko. Po pomalowaniu ostatniego paznokcia, możemy nakładać już drugą warstwę. Na moich problematycznych paznokciach lakier trzyma się dwa dni. Ale taki już ich urok. Każdy lakier u mnie tyle wytrzymuje, mój rekord to 3 dni. Żadne topy, bazy, utrwalacze nie przedłużają magicznych trzech dni. Zmywanie lakieru sprawia odrobinę trudności, ale nie na tyle, aby rezygnować z brokatowych piaskowców ;)



Lubicie lakiery piaskowe?
Macie je w swoich kolekcjach?






czwartek, 7 listopada 2013

Nawilżenie i regeneracja?


Bielenda - Kompres nawilżający + maseczka ochronna


Zużywania saszetkowców ciąg dalszy. Zużywam i zużywam, w denkach nawet sporo pustych opakowań próbek i saszetek, a w organizerze niewiele luźniej. Pamiętacie ile tych różności mam? Jeśli nie, to zapraszam do zerknięcia na ten wpis. Aby uszczuplić nieco zapasy postanowiłam sięgnąć po jedną z maseczek Bielendy. Miałam je cztery, w różnych wersjach. Jedną w formie peelingu i maseczki kondycjonującej z granatem zużyłam już jakiś czas temu. Poczytać o niej można w tym wpisie. Oprócz opisywanej niżej, zostały mi jeszcze dwie - przeciwzmarszczkowa z karotenem i oczyszczająco-nawilżająca (ogórek i limonka). Ciekawi wersji nawilżająco-regenerującej? W takim razie zapraszam do czytania.





Informacje producenta:
BEZ ALERGENÓW I SZTUCZNYCH SKŁADNIKÓW
PROBLEM: skóra sucha, odwodniona, szorstka, o obniżonej jędrności i elastyczności, skłonna do podrażnień i łuszczenia, wrażliwa na zmiany temperatury.
Wysoko skoncentrowane preparaty o silnym działaniu nawilżającym i regenerującym; ekspresowo przynoszą ukojenie oraz przywracają komfort i świetną kondycję suchej i odwodnionej skórze.
KROK 1: KOMPRES NAWILŻAJĄCY intensywnie i trwale nawilża głębokie warstwy skóry, błyskawicznie koi, łagodzi podrażnienia. Natychmiast likwiduje uczucie nieprzyjemnego napięcia skóry, zmiękcza ją, przywraca jej jędrność i elastyczność.
KROK 2: MASECZKA OCHRONNA skutecznie zatrzymuje wodę w naskórku, intensywnie i głęboko regeneruje i odżywia skórę, wzmacnia ją i widocznie wygładza. Odbudowuje i zmiękcza naskórek, opóźnia procesy starzenia. 
EFEKT: optymalnie nawilżona, promienna, zregenerowana skóra. Podrażnienia, szorstkość i łuszczenie się naskórka zredukowane. Uczucie napięcia i pieczenia skóry zlikwidowane.  

 
Skład:
Kompres - Aqua (Water), Urea, Cyclopentasiloxane, Glycerin, Propylene Glycol, Caesalpinia Spinosa Oligosacchrides, Caesalpinia Spinosa Gum, Persea Gratissima (Avocado) Oil, Arginine PCA, Panthenol, Cocos Nucifera (Coconut) Oil, Elaeis Guineensis (Palm) Oil, Dimethicone, Sodium Polyacrylate, Polyacrylamide/C13-14 Isoparaffin/ Laureth-7, Acrylates/C10-30 Alkyl Acrylate Crosspolymer, Triethanolamine, Phenoxyethanol, DMDM Hydantoin, Methylparaben, Ethylparaben, Parfum (Fragrance).
Maseczka - Aqua (Water), Glycerin, Urea, Triethylhexanoin, Ceteareth-18, Cetyl Palmitate, Chitosan PCA, Cetearyl Alcohol, Propylene Glycol, Caesalpinia Spinosa Oligosacchrides, Caesalpinia Spinosa Gum, Persea Gratissima (Avocado) Oil, Glyceryl Stearate, Sodium Lactate, Ethoxydiglycol, Arginine PCA, Panthenol, Boswellia Serrata Gum, Cocos Nucifera (Coconut) Oil, Elaeis Guineensis (Palm) Oil, Tocopheryl Acetate, Allantoin, Ammonium Acryloyldimethyltaurate/VP Copolymer, Dimethicone, Dipropylene Glycol, Polyacrylamide/C13-14 Isoparaffin/Laureth-7, Disodium EDTA, DMDM Hydantoin, Methylparaben, Parfum (Fragrance).

 
Działanie/Opinia: 
Kompres - 5g produktu wystarczyło na pokrycie twarzy cienką warstwą, co w przypadku samowchłaniania jest dobrym rozwiązaniem. Większa ilość zapewne nie dałaby rady wchłonąć się całkowicie. Kompres trzymałam na twarzy przez 30min. Po tym czasie pozostałości, których było niewiele, starłam chusteczką. Od pierwszych chwil aplikacji na twarzy czuć było bardzo przyjemne chłodzenie. Twarz wydawało się, że jest rozluźniona. Po pozbyciu się resztek, skóra, która się ukazała, była bardzo przyjemnie dla oka ujednolicona kolorystycznie, gładka, miękka, delikatnie zmatowiona oraz świetnie nawilżona.
Maseczka - I w tym przypadku 5g produktu wystarcza na nałożenie na twarz cienkiej warstwy. Po jej zaaplikowaniu , również czuć chłodzenie, jednak w mniejszym stopniu, niż podczas stosowania kompresu. Po kilkunastu minutach maska jakby delikatnie zastyga, pozostawiając uczucie lekkiego ściągnięcia. Nie jest to mocny efekt. Maseczka pozostawiona na 45 minut wchłonęła się niemal całkowicie. Resztki starłam chusteczką i zmyłam wodą. Po tym procesie twarz była niezwykle gładka i miękka w dotyku. Dodatkowo przyjemnie rozjaśniona i zmatowiona.



 
Opakowanie: 
Kwadratowa saszetka dzielona w pionie na dwie wąskie części. W jednej znajduje się kompres nawilżający, w drugiej maseczka. Opakowanie jest w kolorze żółto-pomarańczowym z zielonym awokado na obu częściach. Obie saszetki podpisane z przodu. Z tyłu pozostałe informacje - opis producenta, stosowanie, skład, pojemność, data ważności i dane producenta.



Zapach:
W obu przypadkach z saszetek unosi się bardzo przyjemny, lekko słodki zapach, niemal identyczny. Kojarzy mi się ze słodkim zapachem melona. Po nałożeniu na twarz kompresu i maseczki czuć go podczas całego zabiegu, uprzyjemniając w ten sposób kilka chwil relaksu. Zapach maseczki jest odrobinę bardziej intensywny.



 
Konsystencja: 
Kompres - biała kremowo-kleista maź, która po nałożeniu na twarz jest przezroczysta. Konsystencja odpowiednia, nie za rzadka, ani za gęsta. Aplikacja nie stanowi problemu.
Maseczka - biało-waniliowa puszysta maź konsystencją przypominająca serek homogenizowany. Rozprowadza się bez najmniejszych problemów.






Pojemność: 2x5g
Cena: 4-5zł
Dostępność: drogerie, markety, internet.



Znacie tą maseczkę?
Macie swoje ulubione nawilżające?