niedziela, 27 kwietnia 2014

Perłowa perła



Bermuda Sand Sally Hansen
Complete Salon Manicure



Dziś pokażę Wam kolejny lakier do paznokci, który wygrałam jakiś czas temu w rozdaniu. Pokazywałam już Essie. Teraz nadeszła pora na perłową Sally Hansen. W mojej lakierowej kolekcji brak jest perłowych odcieni. Nie bardzo lubię taki delikatne wykończenia, zdecydowanie wolę mocniejsze i bardziej soczyste kolory. Niemniej jednak coś bardziej delikatnego musi posiadać niemal każda kobieta. Zapraszam na wpis lakierowy.





 Buteleczka jest dosyć duża, u góry okrągła, w dole kwadratowa.
Pojemność ogromna - 14,7ml.
Kolor bardzo pastelowy i perłowy, o nazwie Bermuda Sand. 
Pędzelek szeroki, bardzo wygodny, aczkolwiek chwilę trwa przyzwyczajenie się do niego.   
Na paznokciach mam dwie warstwy.











Lubicie takie jasne perełki?
Jaki lakier/kolor najczęściej gości na Waszych paznokciach?


  

środa, 16 kwietnia 2014

Małe co nieco od Marizy



Satynowe cienie do powiek - Czysta biel i Jasny popiel
Pomadka Soft&Colour 02
Mariza 




Jakiś czas temu miałam okazję zrobić małe zamówienie z Marizy. Kupiłam dwa satynowe cienie do powiek. Wybór padł na cienie 
o numerze 1 - Czysta biel i 2 - Jasny popiel. Aby zamówienie nie było naprawdę minimalne zamówiłam również pomadkę  
Soft&Colour (numer 02). 
A to już moje zakupy. Zapraszam na zdjęcia.

























I jak Wam się widzą cienie i pomadka?
Znacie kosmetyki Marizy?




poniedziałek, 14 kwietnia 2014

Konopie myjące



Żel pod prysznic Kneipp
Czerwony mak i konopie



Żel, o którym dziś będzie mowa, sporo przeleżakował w zapasach. Poznanie się z nim ciągle odkładałam na później. 
Byłam niemal pewna, że nie polubię zapachu, że będę się z nim tylko męczyć. A jak było w rzeczywistości? Ciekawi? 
Zapraszam w takim razie do dalszej części wpisu.







Skład:
Aqua (Water), Sodium Laureth Sulfate, Glycerin, Cocamidopropyl Betaine, Coco Glucoside, PEG-18 Glyceryl Oleate/Cocoate, Parfum (Fragrance), PEG-40 Sorbitan Peroleate, Glyceryl Oleate, Papaver Orientale (Poppy) Seed Oil, Cannabis Sativa Seed Oil, Prunus Amygdalus Dulcis 9Sweet Almond) Oil, Citrus Nobilis (Mandarin Orange) Peel Oil, Citrus Aurantium Bergamia (Bergamot) Fruit Oil, Citrus Aurantium Dulcis (Orange) Peel Oil, Citrus Medica Limonum (Lemon) Peel Oil, Olibanum, Limonene, Geraniol, 
Alpha-Isomethyl Ionone, Linalool, Hexyl Cinnamal, Glycol Distearate, Hydroxypropyl Methylcellulose, PEG-14M, Silica, Tocopherol, 
CI 16255, CI 15985, CI 28440.



Opis producenta:


  
Działanie/Opinia: Żel ten to prezent od męża. Sama na pewno nie kupiłabym takiego połączenia zapachowego. Niemniej jednak cieszę się, że miałam okazję go używać. W kosmetyku zaskoczyło mnie niemal wszystko. Przede wszystkim zapach. 
Jest naprawdę wyjątkowy i niedający się porównać do żadnego innego. Poza tym jest bardzo intensywny, ale po zmyciu już prawie niewyczuwalny. Kolejnym zaskoczeniem jest jego barwa, równie intensywna jak i zapach. Żel (mimo SLS na drugim miejscu 
w składzie) naprawdę minimalnie się pieni, a właściwie to wcale. Gładko sunie po ciele nie wytwarzając piany. Może inaczej zachowywałby się na gąbce. Nie miałam okazji tego sprawdzić, bo nie używam jej. Skóra po użyciu tego żelu jest przyjemnie odświeżona i gładka. Kosmetyk nie wysuszył jej ani nie podrażnił. Całkiem miły przyjemniaczek z tego konopnego żelu. 
Świetne urozmaicenie po słodkich i bardzo kobiecych zapachach, których używałam do tej pory.





Opakowanie: Fioletowo-zielona tuba stawiana na otwarciu. Opakowanie wykonane jest z bardzo plastycznego tworzywa, 
które łatwo można naginać i ściskać w dłoni wyciskając żel do ostatniej kropli. Otwarcie typu klik z wgłębieniem na palec. 
Działa bez zarzutu, nie urywa się, nie łamie. W związku z tym, że jest to produkt kupiony w Niemczech, wszystkie napisy są właśnie w tym języku. Z tyłu znajduje się opis producenta, skład, pojemność, dane producenta, długość terminu przydatności po otwarciu.
 
Zapach: Niespotykany :) Dosyć mocny. Pachnie odrobinę męsko, ziołowo, ale przyjemnie.
 
Konsystencja: Żel ma kolor perłowej czerwieni. Jest średnio gęsty, dobrze lejący się z opakowania.








Pojemność: 200ml
Cena: prezent
Dostępność: internet 


Znacie kosmetyki Kneipp?
Jakie najbardziej oryginalne połączenie zapachowe 
gościło w Waszej łazience?


piątek, 11 kwietnia 2014

I kolejne zapasy...



Zakupowy marzec



Na początku miesiaca wydawało mi się, że marzec nie będzie obfitował aż tak w zakupy kosmetyczne. Sama nie wiem, 
kiedy to wszystko wpadło do moich wirtualnych koszyków. No nic, stało się i już. Rozpaczać nie będę ;) Liczę na to, że kwiecień będzie już dożo skromniejszy. Ale o tym przekonamy się za jakiś czas. Póki co, zapraszam na wpis o marcowych 
zakupach i wygranej.




- Balea - Odżywka do włosów mango i aloes
- Balea - Szampon do włosów mango i aloes
- Balea - Kremowy żel pod prysznic, mandarynka
- Balea - Żel pod prysznic Diamententraum (edycja limitowana)
- Balea - Mydło w płynie Diamententraum (edycja limitowana).
 
Wszystkie kosmetyki mają piękne zapachy. Nie mogę się już doczekać pierwszych użyć. 
Za pomoc w ich zakupie dziękuję miłej duszyczce i jej mężowi oraz mojej siostrze za ich przywiezienie.




 
- Dabur - Olej musztardowy
- KTC - Woda różana
- Love2Mix Organic - Regenerujący szampon z efektem laminowania
- Bell - Tusz do rzęs push up
- Joanna - Kawowy peeling myjący (prezent od siostry)
- The Body Shop - Krem do rąk z wit. E
 
 
 
 
 
- Tokalon, Balea, Marrionaud, Avon - Maseczki peel off
(Oddała mi je siostra, gdyż mają składnik podrażniający jej skórę)
- Marion - Krystaliczne płatki na okolice ust
(Prezent od siostry będący efektem mojego marudzenia na pogłębiającą się w ostatnim czasie  zmarszczkę mimiczną)
- Wibo - Bibułki matujące
(W końcu udało mi się je dostać, a już myślałam, że jest to produkt-widmo)
 
 
 
 
- Bania Agafii - Maska - balsam do włosów - stałoałtajska. Intensywna regeneracja.
Maska ta to wygrana w konkursie u Sariny 
Aktualnie używanej przeze mnie "wężowej" maski Lorys zostałona jedno użycie, więc w najbliższym czasie będę mogła poznać działanie tego rosyjskiego cudeńka. Mam nadzieję, że moim włosom bardzo przypadnie do gustu.
 
 
 
 
 
A jakie rzeczy Wy ostatnio kupiliście?
A może coś wygraliście?
 
 
 
 
  



wtorek, 8 kwietnia 2014

Herbaciana maska - TBS




Maseczka oczyszczająca
Tea Tree Face Mask
The Body Shop



Ostatnio zaskakująco dobrze idzie mi zużywanie mojej saszetkowej kolekcji. W organizerze zrobiło się na tyle pusto, że nie mogłam się powstrzymać i kilka produktów wpadło mi do koszyka podczas ostatnich zakupów. Mam nadzieję, że zużywanie nie stanie 
w miejscu i za jakiś czas będę znów mogła uzupełnić zapasy. W dzisiejszej notce możecie przeczytać o herbacianej maseczce 
The Body Shop. Jak się sprawdziła na mojej twarzy? O tym przeczytacie poniżej.







Opis producenta:
TEA TREE OIL FACE MASK
Zapewnia intensywne, głębokie oczyszczenie. Normalizuje wydzielanie sebum i zapobiega powstawaniu wyprysków. 
Regularnie stosowana minimalizuje powstawanie wyprysków i niedoskonałości.
Wspiera uprawy Zrównoważonego Handlu: olej z drzewa herbacianego z Australii.


 
Skład:
Aqua/Water/Eau, Kaolin, Cetearyl Alcohol, Glycerin, Myristyl Myristate, Glyceryl Stearate, PEG-100 Stearate, Ethylhexyl Palmitate, Propanediol, Alcohol Denat., Caprylyl Glycol, Cyclopentasiloxane, Calophyllum Inophyllum Seed Oil, Melaleuca Alternifolia Leaf Oil/Melaleuca Altemifolia (Tea Three) Leaf Oil, Cyclohexasiloxane, Xanthan Gum, Disodium EDTA, Menthol, Limonene, Leptospermum Petersonii Oil/Leptospermum Petersonii (Lemon Tea Three) Oil, t-Butyl Alcohol, Denatonium Benzoate, Tocopherol, CI 77289/Chromium Hydroxide Green, CI 77492/Iron Oxides.


Działanie/Opinia: Maseczka oczywiście musiała swoje przeleżeć w organizerze na próbki i saszetki. Ale w końcu doczekała się na swoją kolej. Aplikacja jest bardzo przyjemna, nie nastręcza żadnych trudności. Zaraz po nałożeniu czuć niezwykłe chłodzenie oraz dosyć mocne mrowienie i szczypanie. Co dziwne, szczypanie to nie jest tak nieprzyjemne, jakby się zdawało. Chyba niemiłe uczucie niweluje to chłodzenie. Po moich przejściach z maseczką Noni Care oraz H&M wolałam co chwilę sprawdzać, czy nic złego na twarzy się nie dzieje. Na szczęście te wrażenia żadnych negatywnych skutków nie miały. Po zmyciu maseczki twarz ani trochę nie była zaczerwieniona. W lustrze zobaczyłam buzię rozjaśnioną, gładką i wyjątkowo zmatowioną.  Dawno żadna maseczka tak mnie nie zmatowiła. Szkoda, że ten efekt nie utrzymuje się dłużej, np. kilka dni. Z maseczki jestem ogromnie zadowolona i mam chęć na wypróbowanie innych wariantów... jak tylko zmniejszę swoje zapasy. 




Opakowanie: Zielona podłużna saszetka. W górnym rogu znajduje się perforacja, dzięki czemu do otwarcia opakowania nie potrzebujemy nożyczek. Z przodu znajdziemy napisy w języku angielskim i francuskim. Polski opis pojawia się dopiero z tyłu, 
w formie naklejki. Poza tym, na opakowaniu znajdują się dane producenta, skład, pojemność i data ważności.

Zapach: Bardzo mocny i intensywny. Podczas całej aplikacji wyczuwalny. Pachnie mentolowo, świeżo i orzeźwiająco.

Konsystencja: Konsystencja przypomina glinkę, ale maseczkę TBS dużo łatwiej zmywa się niż glinkową. Kolor to przepiękna zieleń. Na twarzy delikatnie zasycha, jednak nie tworzy trudnej do zmycia skorupy.






Pojemność: 6ml
Cena: 7,90zł
Dostępność: sklepy The Body Shop, internet.
  


 Znacie maski TBS?
Jakich macie oczyszczających ulubieńców?
 

czwartek, 3 kwietnia 2014

Denko mam i ja :)



Denkowanie - marcowanie 


Przybywam i ja z postem denkowym. Sporo z Was pokazało już swoje puste opakowania z marca, więc i ja nie mogę być gorsza. 
Z marcowego denka jestem zadowolona średnio. Myślałam, ba, nawet byłam pewna, że uda mi się wykończyć więcej produktów pełnowymiarowych. No nic, może w kwietniu lepiej mi pójdzie. Za to ogromnie jestem zadowolona, że w tym miesiącu zużyłam tyleee saszetek. Jakbym w kwietniu zużyła ich tyle samo, to spokojnie pod koniec miesiąca mogłabym pójść już na maseczkowo-saszetkowe zakupy. Sama jestem ciekawa, czy uda mi się w kwietniu zmobilizować tak, jak w marcu. Trzymajcie kciuki. A póki co, zapraszam na moje marcowe denko.
Ps. Ktoś może mi podpowiedzieć co zrobić, aby tekst notki był jednakowy? Opis produktów pod zdjęciem ogólnym jest rozstrzelony, pod kolejnym bardziej zbity. Nie potrafię tego ujednolicić :/



Całość prezentuje się tak:






Produkty pełnowymiarowe + miniaturki:


Lirene - Mleczko oczyszczające do demakijażu twarzy i oczu
Zapraszam na wpis o nim. 
Isana - Olejek pod prysznic melon i gruszka
O tym pięknie pachnącym olejku przeczytać możecie tutaj. 
 Garnier - Odżywki do włosów (Olejek z awokadao i masło karite, Drożdże piwne i owoc granatu)
Moje włosy bardzo lubię odżywki Garnier, mam chęć na inne wersje.
Alterra - Szampon ochrona koloru oliwki i kwiat lotosu
Do szamponów Alterry będę wracać, ten jest drugi, który miałam przyjemność aplikować na włosy. Wcześniej miałam wersję regenerującą Makadamia i figa (wpis o niej w tym miejscu).
Farmona - Masło do ciała liczi i rambutan.
Skończyłam je na początku miesiąca, Farmona jeszcze nie raz zagości w mojej łazience.
O tym maśle przeczytać można tutaj.
Urtekram - Krem do rąk
Przeczytać mogliście o nim całkiem niedawno - o tutaj. 
 Biały Jeleń - Żel do higieny intymnej z chabrem bławatkiem (miniaturka)
Isana - Szampon do włosów 7 ziół (miniaturka)
Obie miniaturki kupione na wyjazd do Norwegii.



Saszetki:



Lilibe - Płatki kosmetyczne 120szt.
NoniCare - Maseczki (nawilżająca i oczyszczająca)
Obie lądują w koszu, gdyż ich termin ważności już upłynął
Po przejściach z wersją regenerującą miałam obawy przed użyciem kolejnych saszetek.
Dermaglin - Maseczka Kleopatra (Zielona glinka kambryjska, miód, olejek różany, jedwab).
Efektima - Maska glinkowa oczyszczająca
Ziaja - Maska oczyszczająca
All About Beauty - Maseczka głęboko oczyszczająca
Celia - Szampon rewitalizujący do włosów rozjaśnianych, blond i siwych
Schaebens - Maska Kleopatra
Malwa - Peeling enzymatyczny
Druga część saszetki, o której pisałam tutaj. 
Soraya - Maseczka drożdżowa
Rival de Loop - Maseczka mleczno-miodowa.
Bardzo lubię maseczki tej firmy, wpis o niej powinien pojawić się już wkrótce.
John Masters Organics - Serum do twarzy
Purederm - Maska kolagenowa z malinami
Wpis o niej znajdziecie tutaj. 
Znacie te produkty?
Wasze denko jest większe czy mniejsze?