poniedziałek, 30 grudnia 2013

Egzotyczna moringa



Nagroda od sklepu Blisko Natury
Olej moringa



Pamiętacie ten chwalipięcki wpis? Pokazywałam w nim m.in. otrzymany (drogą rozdania) od sklepu Blisko Natury  olejek moringa. Rozdanie zostało zorganizowane na blogu Śliwki Robaczywki. Zgodnie z regulaminem osoba, która otrzymała nagrodę, miała 14 dni na napisanie recenzji, w związku z tym, dzisiejszy wpis będzie właśnie o tym olejku. Jeśli jesteście ciekawi, jak się u mnie sprawował, zapraszam do przeczytania poniższego tekstu.






Opis producenta:
Olej ten doskonale wygładza i nawilża. Stosowany przed myciem włosów zapewnia im miękkość i nawilżenie oraz wzmacnia ich oczyszczenie. Stosowany na skórę ma działanie przeciwstarzeniowe, oczyszcza pory, rozświetla cerę i poprawia jej koloryt. normalizuje wydzielanie sebum i zapobiega powstawaniu zaskórników i pryszczy. Koi i przyspiesza gojenie skóry uszkodzonej słońcem, mrozem, zranieniami, po ukąszeniu owadów. 

Informacje ze strony Blisko Natury, które nie zmieściły się na opakowaniu:
Olej otrzymywany jest z nasion moringa (cudowne drzewo) i wytwarzany w Indiach. Olej moringa to cenny kosmetycznie olej. 
Łatwo się rozsmarowuje, dobrze wchłania niosąc przy tym wiele dobrodziejstw dla skóry i włosów. Ze względu na swoją konsystencję, olej ten doskonale sprawdza się do masażu. Olej posiada żółtawy kolor i specyficzny zapach. Nie jest wrażliwy na podgrzewanie. 
Nie jełczeje. Głównym składnikiem oleju z nasion Moringa oleifera jest kwas oleinowy ( 18:1) stanowiący około 70% całkowitej masy kwasów tłuszczowych. Dzięki temu olej jest świetnym olejem bazowym dla innych olejów. Przedłuża ich trwałość.


  
Skład:
Moringa Oleifera

 
Działanie/Opinia: Widząc niewielką buteleczkę, spodziewałam się, że olejek wystarczy mi na bardzo krótko. Nic bardziej mylnego. Mimo tych rozmiarów specyfik jest wydajny. Udało mi się nim olejować włosy 6 razy (w tym raz zapuszczającego włosy męża), 
a zostało go jeszcze na jakieś 3-4. Dodatkowo nakładałam go również od czasu do czasu na twarz. Po nałożeniu wchłonął się bardzo szybko niemal do matu. Skóra nie świeciła się po nim, a wydawało się, że tak będzie biorąc pod uwagę tłustość specyfiku. Ogromnie mnie to zaskoczyło. Oczywiście na plus. Stosowałam go również punktowo na wszelkiego rodzaju niechciane niespodzianki na twarzy. Przyspieszało to gojenie się ranek. Podczas spłukiwania włosów za pierwszym razem odrobinę splątał końcówki, ale nie była to jakaś wielka niedogodność. Poradzić sobie może z tym najzwyklejsza odżywka do włosów. Podczas kolejnych użyć nie miałam już takich problemów. Włosy po tym olejku stały się wyjątkowo miękkie, sypkie i wygładzone. 
Olej moringa nie podrażnił ani skóry twarzy, ani głowy. Na twarzy nie zapchał, nie spowodował wysypu niemiłych niespodzianek. 
Nie przyspieszał przetłuszczania włosów. Same plusy :) Ogromnie się cieszę, że miałam okazję go używać i poznać jego działanie. Póki co, jest to najbardziej dopasowany olejek do potrzeb moich włosów, jaki miałam do tej pory. Mimo to chętnie wypróbuję również inne rodzaje.






Opakowanie: Niewielkich rozmiarów buteleczka wykonana z ciemnego szkła. Oklejona jest białą  naklejką z informacjami o oleju, jego składem, zastosowaniem, pojemnością, datą ważności i dystrybutorem. Naklejka dobrze trzyma się swojego miejsca, 
ale bardzo łatwo ją wytłuścić. Zamknięcie to biała nakrętka pod którą dodatkowo umieszczone jest plastikowe zabezpieczenie 
z dozownikiem, dzięki któremu możemy dozować krople oleju. W ten sposób na pewno nie wylejemy na dłoń za dużo produktu.  

Zapach: Bardzo przyjemny, nienachalny, na włosach czy skórze twarzy niewyczuwalny. Pachnie jak połączenie prażonych ziaren słonecznika z orzechami.

Konsystencja: Oleista, dosyć tłusta, w złotawym kolorze. 







Pojemność: 20ml
Cena: 8,99zł
Dostępność: internetowy sklep Blisko natury



Znacie ten olej?
Jakich macie ulubieńców do olejowania włosów? 



  

piątek, 27 grudnia 2013

Brokatowa śliwka



Efekt brokatowego piasku
Wibo nr 3


Pora na odsłonę kolejnego lakieru piaskowego z mojej kolekcji.
Zapraszam na lakierowy wpis okraszony świątecznymi zdjęciami.


 
 
 
 
Lakier ten pochodzi z kolekcji Wibo WOW Glamour Sand o numerze 3.
Na paznokciach zobaczymy efekt brokatowego piasku.
Buteleczka typowa dla lakierów tej marki, o pojemności 8,5ml.
 
 
 
 
 



 
Kolor jest trudny do nazwania, coś między buraczkową śliwką w połączeniu z brązem. 
Lakier ma dosyć gęstą konsystencję, ale maluje się nim bez problemów.
Pędzelek jest średnio długi, dobrze prowadzi się go po paznokciu.


 
 
 
 
 
 Taki efekt otrzymałam malując paznokcie dwoma warstwami.
Trzyma się 2 dni, ale to u mnie standardowa trwałość.
Zmywanie idzie dosyć opornie ze względu na obecność brokatu.




Lubicie takie nieokreślone kolory?


wtorek, 24 grudnia 2013

W ten świąteczny, zimowy czas...




Niech magiczna noc Wigilijnego Wieczoru
Przyniesie spokój i przyjemność,
Niech każda chwila Świąt Bożego Narodzenia
Żyje własnym pięknem,
A Nowy Rok obdaruje Was
Pomyślnością i szczęściem...
Najpiękniejszych Świąt Bożego Narodzenia -
Niech spełniają się Wasze marzenia!







niedziela, 22 grudnia 2013

Masło maślane



Masło do ciała 
Masło shea i zielona kawa
Green Pharmacy



Dziś kilka słów o bardzo ciekawym masełku do ciała Green Pharmacy. Z tego typu kosmetykami dopiero się zapoznaję. 
Wcześniej wolałam używać lżejszych wersji typu mleczka, balsamy, lotiony. Czy to masło mnie przekonało? 
Zapraszam do dalszej części wpisu. 





Opis producenta:
Aromatyczne, lekkie masło do ciała wspaniale pielęgnuje skórę, przywraca jej naturalną miękkość i elastyczność. Skóra staje się gładka, jędrna i przyjemna w dotyku. Egzotyczne masło shea ma własności wygładzające, nawilżające, odżywcze i regenerujące, 
jest naturalnym filtrem UV, działa na skórę odmładzająco. Ekstrakt z zielonej kawy, bogaty w fitosterole i kwas linolowy, posiada zdolność zatrzymywania wilgoci w skórze, czyni ją jędrną, nawilżoną i sprężystą, działa przeciw wolnym rodnikom, co opóźnia proces starzenia się skóry. Masło nadaje skórze przyjemny, delikatny zapach. 

 
Skład:
Aqua, Butyrospermum Parkii (Shea) Butter, Cyclopentasiloxane, Cetearyl Alcohol, Ceteareth-20, Ethylhexyl Stearate, C12-15 Alkyl Benzoate, Glyceryl Monostearate, Coffea Arabica (Coffee) Seed Extract, Acrylates/C10-30 Alkyl Acrylate Crosspolymer, Tocopheryl Acetate, Tea, Parfum, Phenoxyethanol, Methylparaben, Ethylparaben, Propylparaben, Butylparaben, Benzyl Benzoate, Coumarin, Linalool, CI 15985, CI 19140, CI 14720, CI 42090.




 
Działanie/Opinia: Masło to długo czekało na swoją kolej, pokazywałam je w tej notce zakupowej czyli dosyć dawno temu. 
Do tej pory częściej używałam różnego rodzaju balsamów czy mleczek do ciała. Masła traktowałam raczej po macoszemu. 
Po tym kosmetyku będę jednak częściej sięgała po tego typu pielęgnację ciała. Bardzo spodobała mi się ta gęsta i bardziej treściwa forma. Mam wrażenie, że moja skóra reaguje lepiej na taką konsystencję. Ciekawa jestem, jak w lecie spisze się takie masło ;) Póki co,  na początku stosowałam je dwa razy dziennie, rano i wieczorem. Po niedługim czasie mogłam zrezygnować z porannego smarowania, gdyż moja skóra była już lepiej nawilżona i odżywiona i nie wymagała dodatkowej aplikacji. Masło, mimo dosyć gęstej  i zwartej konsystencji, bardzo dobrze rozprowadza się po ciele. Ogromnym plusem jest szybkość wchłaniania oraz brak  pozostawiania białych smug. Na skórze pozostawia lekki film, na szczęście nie jest on lepki. Jestem bardzo zadowolona z działania tego masła  i gdy tylko będzie w promocji, kupię ponownie, ale chyba sięgnę po inną wersję zapachową.






Opakowanie: Niski, płaski odkręcany plastikowy słoiczek w kolorze ciemnego aptecznego szkła. Kolor i tworzywo typowe dla kosmetyków Green Pharmacy. Zakrętka i naklejki są w kolorze kremowym. Otwarcie działa bez problemu, nic się nie zacina i nie łamie. Słoiczek zabezpieczony jest sreberkiem, dzięki czemu mamy pewność, ze nikt wcześniej nie wsadzał nosa czy palców do środka. Na wierzchniej naklejce znajduje się nazwa kosmetyku oraz firmy. Na bocznych możemy przeczytać dokładny opis, skład, dane producenta, datę ważności oraz pojemność. Naklejki nie schodzą pod wpływem wody czy ich natłuszczenia. 

Zapach: Bardzo przyjemny dla nosa, nie drażni. Aromat lekko słodki. Na skórze utrzymuje się jakiś czas, po czym po miłym zapachu pozostaje tylko wspomnienie.

Konsystencja: Gęste, treściwe masło w kolorze bardzo bardzo jasnej delikatnej pistacji. 





Pojemność: 200ml
Cena: ok. 12zł
Dostępność: drogerie, sklepy, internet.



Lubicie masła do ciała?
Czy wolicie coś bardziej lekkiego? 
   

 

czwartek, 19 grudnia 2013

Typowy post chwalipięcki...



Nowości, nowości...
Zakupy + wygrane + prezent



W ostatnim czasie zakupowo już nie szaleję. Efekty wcześniejszych szaleństw mogliście "podziwiać" w tym wpisie. Przystopowałam, nie robię już ogromnych zapasów, staram się zużyć to, co mam. Jednak wizyta w Auchan skusiła mnie do kupienia kilku kosmetyków, których nie widziałam w innym sklepie czy drogerii. A że w Auchan jestem baaardzo rzadko, więc sami rozumiecie, musiałam kupić te rzeczy ;) W moim koszyku znalazły się 3 maski do włosów, szampon i krem do stóp.





Ogromnie cieszy mnie to, że ostatnio szczęście mi sprzyjało i udało mi się wygrać dwa rozdania. Kosmetyków tych firm nie miałam okazji jeszcze testować, więc moja radość jest ogromna, że mogę się z nimi zapoznać.


W pierwszym rozdaniu na blogu Śliwki Robaczywki poszczęściło mi się i zostałam wylosowana do przetestowania oleju moringa.  




Sponsorem nagrody jest sklep Blisko Natury. Warto do niego zajrzeć, sklep ma w ofercie mnóstwo produktów i ciekawą akcję gratisową - przy zakupie za 30zł dodajemy do koszyka wybrany przez siebie produkt, za który nie płacimy, przy zakupie za 60zł - wybieramy 2 gratisy, przy zakupie za 90zł - 3 gratisy, itd...  oraz istnieje możliwość zakupu próbek za "zawrotną" cenę 1gr :)



Drugie rozdanie, w którym wygrałam, zostało zorganizowane przez blog Magia Testowania.  





Mam okazję zapoznać się z Dwufazowym koncentratem rewitalizującym AnneMarie Börlind oraz z próbkami John Masters Organics (Szampon regenerujący miód&hibiskus, Szampon do suchych włosów wieczorny pierwiosnek, Intensywna odżywka lawenda&awokado, Żel stylizujący słodka pomarańcza&proteiny jedwabiu, Różany żel do twarzy, Kremowy żel do twarzy z kwiatu lipy, Złuszczający żel do twarzy z jojobą i żeń-szeniem, Regulujące serum z mącznicy lekarskiej, Serum do twarzy z zieloną herbatą 
i różą, Krem na dzień z różą, morelą i przeciwutleniaczami). Dodatkowo  dostałam również próbki Kremu do twarzy Sante, Heliotrop oraz Kremu przeciwzmarszczkowego pod oczy AnneMarie Börlind. 








Nagroda została ufundowana przez sklep internetowy Biosna. W sklepie tym znajdziemy mnóstwo naturalnych i ekologicznych kosmetyków oraz markowe perfumy. Tutaj też jest możliwość zamówienia próbek - John Masters Organics. Koszt próbki to 2zł.



I ostatnia już nowość wśród moich kosmetyków to Peeling do ciała jabłko&rabarbar Organique - prezent mikołajkowo-podchoinkowy od siostry. 





Wszystkim darczyńcom ogromnie dziękuję za możliwość przetestowania kosmetyków :)



Jak u Was, pojawiło się coś nowego na łazienkowych półkach?




poniedziałek, 16 grudnia 2013

Wybawienie do rąk od Isany



Intensywny krem do rąk z 5% urea
Isana


Krem ten kupiłam w porze wiosenno-letniej więc trochę się naczekał na swoją kolej. Z racji tego, że jest to kosmetyk dosyć ciężki 
i treściwy, zostawiłam go na dni jesienne, gdy skóra dłoni wymaga częstszej i silniejszej pielęgnacji niż zwykle. Jesteście ciekawi jak się spisał? Zapraszam zatem do dalszej części wpisu.




Opis producenta:
Isana Intensywny krem do rąk 5% urea
- pielęgnacja i ochrona dla bardzo suchej skóry
- z zawartością cennego urea, masła shea, jak również wartościowych substancji czynnych takich jak panthenol i wosk pszczeli
- szybko się wchłania i nie pozostawia tłustej warstwy na skórze
- pH przyjazne dla skóry - przebadany dermatologicznie
- przechowywać w temperaturze pokojowej 

 
Skład:
Aqua, Glycine Soja Oil, Glycerin, Urea, Sodium Lactate, Cetyl Alcohol, Stearic Acid, Glyceryl Stearate Se, Caprylic/Capric Triglyceride, Butyrospermum Parkii Butter, Cera Alba, Panthenol, Carbomer, Parfum, Tocopheryl Acetate, Phenoxyethanol, Sodium Hydroxide, Xanthan Gum, Linalool, Hexyl Cinnamal, Citronellol.



 
Działanie/Opinia: Krem bardzo dobrze sprawdza się w porze jesienno-zimowej. Na czas wiosenny i letni niestety może być odrobinę za ciężki. Także ja polecam stosować go w chłodniejsze dni, gdy skóra dłoni silniej narażona jest na niekorzystne czynniki zewnętrzne, co wzmaga jej przesuszenie. Kosmetyk świetnie likwiduje uczucie efektu ściągnięcia skóry, nawilża ją i delikatnie natłuszcza. Jest wybawieniem dla przesuszonych dłoni. W bardzo szybkim tempie przywraca skórze gładkość i miękkość. Krem wchłania się stosunkowo szybko, jeśli tylko nie nałożymy go za dużo. Jest bardzo wydajny, już niewielka ilość pozwala idealnie pokryć całe dłonie. Pozostawia na skórze delikatny film, także jakiś czas od aplikacji musimy odczekać, no chyba że lubicie mieć wszystko wytłuszczone od kremu ;) Ja jednak wolę te kilka chwil poczekać. Ten krem za niewielką cenę zrobi dobrze Waszym dłoniom, a nawet przesuszonym stopom. Im też pomaga. Warto go kupić bo efekty są naprawdę bardzo dobre. Także jeśli szukacie dobrego kremu, to polecam Isanę.

 
Opakowanie: Miękka tuba w biało-czerwonej kolorystyce. Opakowanie standardowe dla większości kremów do rąk - szersze u góry, węższe w dole, stawiane na "głowie". Otwarcie typu klik z wgłębieniem na palec. Dobrze chodzi, otwiera się bez problemu. Z przodu znajduje się nazwa, przeznaczenie kremu oraz producent - w języku niemieckim (jak to zwykle bywa przy kosmetykach Isany). Z tyłu tubki znajdziemy opis w języku polskim, węgierskim i czeskim oraz skład, pojemność, datę ważności i dane producenta.




Zapach: Bardzo delikatnie wyczuwalny, kremowy. Przyjemny. Bez chemicznych nut.

Konsystencja: Średnio gęsta, w kolorze białym, miękka. Bardzo dobrze rozprowadza się na skórze.



Pojemność: 100ml
Cena: ok. 6zł (często dostępny w promocji)
Dostępność: Rossmann, internet.



Znacie ten krem?
Jak pielęgnujecie dłonie jesienią i zimą?
   

 

piątek, 13 grudnia 2013

No i gdzie ten argan?



Maska do włosów o zapachu olejku arganowego
Kallos


Z opakowanie bije po oczach wielki napis Argan, którego próżno szukać w składzie. Po przeczytaniu opisu wszystko się wyjaśnia - maska jest jedynie "o zapachu olejku arganowego". Producent maski trochę (przynajmniej wizualnie) wprowadza klienta w błąd. 
Ja, decydując się na nią, wiedziałam czego się spodziewać, bo przeczytałam wcześniej na blogach opis o niej. Także ja rozczarowana nie byłam. Ale według mnie taka praktyka jest delikatnie mówiąc niezbyt uczciwa. Ciekawi działania tej maski? Zapraszam na dalszą część wpisu.





Opis producenta:
Chroniąca kolor maska do włosów farbowanych i zniszczonych o zapachu olejku arganowego. Bogata w składniki odżywcze maska przywraca włosom witalność, blask i miękkość.
Sposób użycia: zaaplikować na umyte włosy, zmyć po 10 min. Stosować 2-3x tydz. 

 
Skład:
Aqua, Cetearyl Alcohol, Cetrimonium Chloride, Propylene Glycol, Hydrogenated Polyisobutene, Parfum, Cyclopentasiloxane, Dimethiconol, Panthenol, Citric Acid, Hydrolized Milk Protein, Benzyl Alcohol, Methylchloroisothiazolinone, Methylisothiazolinone.


 
Działanie/Opinia: Maskę używałam na trzy różne sposoby. Najczęściej, zgodnie z zaleceniami producenta, jako typową maskę, którą po umyciu włosów zostawiałam zwykle na 15min. Rzadziej, jako odżywkę, gdy nie chciało mi się poświęcać dodatkowych minut na rytuał pielęgnacji włosów. I ostatni sposób - maska lądowała na włosach przed myciem na ok 1-1,5godz. Z moich obserwacji wyszło, że maska spisywała się najlepiej w sposobie pierwszym. Włosy były wtedy najbardziej ujarzmione, najbardziej gładkie, bardzo miękkie i lekkie. Ale... no właśnie, czemu zwykle musi być jakieś ale? Aż takich miłych dla oka i rąk efektów nie było, gdy maska była stosowana już trzy razy pod rząd, po każdym myciu włosów. A włosy myję co dwa dni. Także moje włosy lubią od niej od czasu do czasu odpocząć. Co do ochrony koloru włosów - nie zauważyłam. Może jakieś efekty byłyby widoczne po użyciu całego opakowania litrowego, a nie tego mniejszego?  Niemniej jednak inne wersje masek tej firmy również mnie ciekawią, więc na pewno przy wizycie w Hebe, skuszę się na jakąś. Negatywnych skutków używania nie zauważyłam. Skóra głowy nie była podrażniona, ani zaczerwieniona, nie pojawiły się inne niespodzianki skórne. Poza tym maska nie przyspieszyła przetłuszczania się włosów.




 
Opakowanie: Plastikowy przezroczysty słoiczek z białą zakrętką. Zakrętka ta za każdym razem sprawia mi trochę problemów, gdyż nie chce od razu złapać gwintów. Trochę muszę się z nią pomocować, co zwykle dodatkowo utrudniają mokre dłonie. Słoiczek oklejony jest fioletową naklejką z informacjami producenta. Dane te nie są niestety w języku polskim. Polski opis znajdziemy za to na naklejce, która znajduje się na wieczku. Naklejka ta pod wpływem wody odrobinę się pomarszczyła, ale napis nie starł się. Otwór dosyć spory, nie ma najmniejszego problemu z wydostaniem maski. 

Zapach: Nie wiem, jak pachnie olejek arganowy, gdyż nie miałam jeszcze okazji go używać. Muszę Wierzyć producentowi na słowo, że zapach, który wydobywa się z opakowania jest zapachem TEGO arganu, a nie siódmą wodą po kisielu. Zapach jest dosyć mocny i ciężki, ale nie wyczuwam w nim chemicznej nuty. Aromat jeszcze przez jakiś czas jest wyczuwalny na włosach.

Konsystencja: Dosyć gęsta, ale niezwykle miękka. Przyjemnie otula włosy, nie spływa z nich. Maska jest w kolorze białym, jak chyba wszystkie maski tej firmy.





Pojemność: 275ml
Cena: ok. 4zł
Dostępność: Hebe, internet.



Znacie maski Kallos'a?
Jakie są Wasze ulubione mazidła do włosów?


 
   

wtorek, 10 grudnia 2013

Może i mały... ale wariat ;)



Owocowy świat Joanny
Peelingi myjące


Sporo peelingów przewija się na moim blogu więc dla nikogo nie powinno być już tajemnicą, że ten rodzaj pielęgnacji uwielbiam ponad wszystko. Moje nadwyżki kosmetyków obfitują w pokaźną ich ilość, co pokazywałam Wam przy okazji mojego osobistego rozliczenia z zapasami.  Ostatnio, aby zmniejszyć ilość zajętego miejsca w koszyczkach, zużywałam Owocowe peelingi myjące Joanny. Z racji tego, że opakowania są dosyć małe (100 ml) denkowanie ich poszło bardzo szybko. Jeden (czarna porzeczka) znalazł się w listopadowym denku.  Wersja gruszkowa na początku miesiąca wylądowała w pudełku, żurawina jest już na wykończeniu, więc mogę spokojnie napisać o nich kilka słów. 

 



Opis producenta:
Peeling myjący o owocowym zapachu doskonale wygładza i odświeża ciało. Specjalnie dobrana receptura zawiera nawilżający ekstrakt z czarnej porzeczki/żurawiny/gruszki oraz drobinki ścierające, które usuwają zanieczyszczenia i martwe komórki naskórka.
Wspaniałe rezultaty
- Oczyszczona i odświeżona skóra 
- Gładsza i milsza w dotyku
- Przyjemnie pachnąca 

 
Skład:
Żurawina - Aqua, Polyethylene, Sodium Laureth Sulfate, Glycerin, Cocamidopropyl Betaine, Triethanolamine, Acrylates/C10-30 Alkyl Acrylate Crosspolymer, Disodium Laureth Sulfosuccinate, Coco-Glucoside, Glyceryl Oleate, Xanthan Gum, Polyquaternium-7, Vaccinium Macrocarpon Extract, Propylene Glycol, Disodium EDTA, Parfum, Synthetic Wax, DMDM Hydantoin, Methylchloroisothiazolinone, Methylisothiazolinone, CI:17200, CI77499.


Gruszka -  Aqua, Polyethylene, Sodium Laureth Sulfate, Glycerin, Cocamidopropyl Betaine, Triethanolamine, Acrylates/C10-30 Alkyl Acrylate Crosspolymer, Disodium Laureth Sulfosuccinate, Coco-Glucoside, Glyceryl Oleate, Xanthan Gum, Polyquaternium-7, Pyrus Communis Extract, Propylene Glycol, Disodium EDTA, Parfum, Synthetic Wax, DMDM Hydantoin, Methylchloroisothiazolinone, Methylisothiazolinone, CI:47005, CI:42090, CI:77499.


Czarna porzeczka - Aqua, Polyethylene, Sodium Laureth Sulfate, Glycerin, Cocamidopropyl Betaine, Acrylates/C10-30 Alkyl Acrylate Crosspolymer, Disodium Laureth Sulfosuccinate, Coco-Glucoside, Glyceryl Oleate, Xanthan Gum, Triethanolamine, Polyquaternium-7, Coceth-7, PPG-1-PEG-9, Lauryl Glycol, Ether, PEG-40, Hydrogenated Castor Oil, Ribes Nigrum Extract, Propylene Glycol, Disodium EDTA, Parfum, Synthetic WAX, DMDM Hydantoin, Methylchloroisothiazolinone, Methylisothiazolinone, CI:60730, CI42090, CI16255, CI:45100, CI77499.





Działanie/Opinia: Peelingi te używam z większą lub mniejszą częstotliwością od dobrych kilku lat. Przetestowałam już wszystkie dostępne owocowe wersje i mam o nich jak najbardziej pozytywne zdanie. Wielkość buteleczki jest odpowiednia na wszelkiego rodzaju dłuższe lub krótsze wyjazdy. W  bagażu nie zajmuje zbyt dużo miejsca, podobnie jak na półce w łazience. Cena również jest tu ogromnym plusem, a dosyć często peelingi te znaleźć możemy w cenach promocyjnych. Co do działania zastrzeżeń nie mam żadnych. Żele te są dosyć delikatne, więc nadają się do masażu bardziej wrażliwych części ciała, np. biustu. Używam ich też od czasu do czasu do peelingu twarzy. Zarówno ciało, jak i twarz po ich zastosowaniu jest gładsze, miękkie i odświeżone. Nie odczułam negatywnych skutków używania typu przesuszenie skóry, podrażnienia czy uczulenie. Na pewno będę wracać do tych maleństw jeszcze nie raz.


Opakowanie: Przezroczyste, dosyć miękkie plastikowe buteleczki. Obserwacja ubytku kosmetyku nie nastręcza żadnych trudności. Otwarcie typu klik, łatwe w obsłudze nawet mokrymi czy śliskimi dłońmi. Buteleczki oklejone są przezroczystymi naklejkami, które nie odklejają się pod wpływem wody. Z przodu znajduje się apetyczne zdjęcie tych owoców, których zapach znajduje się w środku. Na opakowaniu producent umieścił wszelkie niezbędne informacje - nazwę, opis, sposób użycia, skład, pojemność, datę ważności i swoje dane. 


Zapach: Mniej lub bardziej chemiczny. Według mnie najbardziej chemiczny ma truskawka (którą miałam kilkanaście miesięcy temu), ale nie jest on odrzucający. Ogólnie zapachy są przyjemne dla nosa, jednak na ciele nie utrzymują się zbyt długo.


Konsystencja: Jak sama nazwa produktu wskazuje, jest to peeling myjący, więc zwolennicy gęstych zdzieraków będą rozczarowani. Konsystencja jest dosyć rzadka, lejąca, ale typowa dla tego typu kosmetyków. Może odrobinę przeciekać przez palce lub uciekać z ręki, ale i przy zwykłych żelach, takie historie się zdarzają, więc nie uważam tego za cechę negatywną typową dla peelingów myjących. W masie żelowej znajdują się czarne drobinki oraz drobne kryształki ścierające. Kolory są bardzo żywe, energetyzujące i ogólnie bardzo pozytywnie nastrajają.





Pojemność: 100ml
Cena: 4-5zł
Dostępność: drogerie, sklepy, internet.



Znacie te peelingi?
Który wariant zapachowy jest Waszym ulubieńcem? 
  

 

sobota, 7 grudnia 2013

Piaskowa czerwień



Lakier do paznokci o przedłużonej trwałości
Paese nr 328



Jak wiecie (albo i nie wiecie) lakiery piaskowe polubiłam od pierwszego maźnięcia paznokcia. Moja skromna kolekcja piasków ostatnio (za sprawą rossmannowskiej promocji -40%) sporo się rozrosła. Jednak, oprócz lakierów dostępnych w tej drogerii, 
mam również czerwony lakier piaskowy z Paese. I o nim będzie dzisiejszy wpis. Zapraszam do dalszej części.






Lakier ten (jak głosi etykieta na zakrętce) jest z tych o przedłużonej trwałości. Ja niestety nie mogę tego ocenić, ponieważ żaden lakier nie wytrzymuje na moich paznokciach dłużej niż 2-3 dni.
Ten niestety również nie stanowi wyjątku.
Buteleczka jest dosyć wysoka, smukła, o pojemności 9ml.







Pędzelek jest dosyć długi, z tych średnio-wąskich.
Lakier jest raczej z tych rzadszych przez co pomalowanie paznokci bez zalania skórek to dla mnie wyższa szkoła jazdy ;)





Na paznokciach mam dwie warstwy lakieru.
Efekt piasku jest bardziej drobny i delikatny niż w przypadku lakierów Wibo i My Secret.
Zmywa się go bez najmniejszych problemów.










I jak Wam się podoba?
Znacie piaski Paese?


czwartek, 5 grudnia 2013

Jedwabno-jedwabiste włosy dzięki jedwabowi GP



Jedwab w płynie Green Pharmacy
Serum na łamliwe końcówki


Jedwab Green Pharmacy to kolejny włosowy kosmetyk, który miałam szczęście wygrać jakiś czas temu u Czarnulki. Kosmetyk ten jest bardzo wydajny więc dopiero teraz przychodzę z notką o nim. Ciekawi jesteście tego małego cudeńka? W takim razie zapraszam na dalszą część wpisu.




Opis producenta:
Mocno skoncentrowane serum wygładza końcówki włosów. Chroni je przed rozdwajaniem i uszkodzeniami. Daje jedwabisty efekt na całej długości. Przeznaczone do włosów cienkich, delikatnych, łamliwych, wrażliwych, zmęczonych zabiegami fryzjerskimi. Lekka formuła nie obciąża, wzmacnia, a naturalne składniki dają lśniący i zdrowy wygląd. Olejek ryżowy i kameliowy wspiera regenerację uszkodzonej struktury, a ekstrakt aloesu i olejek cedrowy daje włosom nawilżenie.


Skład:
Cyclopentasiloxane, Dimeticonol, Olea Europaea (Olive) Fruit Oil, Aloe Barbadensis Extract, Oryza Sativa (Rice) Germ Oil, Camellia Sasanqua (Camellia) Seed Oil, Pinus Sibirica Nut Oil, Parfum, Limonene, Citronellol, Geraniol, Benzyl Alcohol, Benzyl Benzoate, Farnesol, Amyl Cinnamal.



 
Działanie/Opinia: Dosyć dawno używałam jedwab do włosów Joanny i miałam wrażenie, że nie pomagał mi ich okiełznąć, 
więc kosmetyki tego typu zaczęłam omijać szerokim łukiem. Całe szczęście do czasu wygrania w jednym z rozdań Jedwabiu Green Pharmacy. Teraz nie wyobrażam sobie pielęgnacji włosów bez tego wspomagacza. Używam go zwykle na mokre włosy, ale zdarza się też, że potraktuję nim i suche. Oba sposoby moje włosy bardzo polubiły. Zwykle wcieram go w końcówki, ale bywa i tak, 
że wymasuję nim włosy od ucha w dół. Robię tak gdy na dworze jest więcej niż normalnie wilgoci. Niweluję w ten sposób chęć puszenia się moich herów. Dzięki temu dużo mniej się puszą. Serum to pozytywnie wpływa na ogólny wygląd moich włosów. Po jego zastosowaniu są dużo bardziej miękkie, aż chce się je co chwilę dotykać ;) Wygładza je, oraz delikatnie nabłyszcza. Nie obciąża, nie powoduje przyklapu czy wcześniejszego przetłuszczania się (no chyba, że ktoś na raz użyje pół butelki). Kosmetyk jest bardzo wydajny, już 1-2 pompki wystarczą do wmasowania w średnio długie włosy. Póki co, ten jedwab to mój hicior i chyba nawet nie mam ochoty szukać i testować czegoś innego. 



Opakowanie: Serum mieści się w małej przezroczystej, plastikowej buteleczce z pompką. Buteleczka ma jedynie jedną białą naklejkę z nazwą produktu i nazwą firmy. Pozostałe informacje (opis, skład, data ważności, pojemność, dane producenta) umieszczone są na kartonowym opakowaniu, w którym kupujemy kosmetyk. Pompka działa bez problemów, nie zacina się. Jedynym minusem jest to, że zwykle jest cała wytłuszczona. Zabezpieczona jest zatyczką-korkiem, dzięki czemu unikamy niepotrzebnego i nieświadomego wciśnięcia "urządzenia". Co dla mnie jest odrobinę dziwne, to to, że otwór, mimo tej zatyczki, 
jest odsłonięty.

Zapach: Bardzo przyjemny dla nosa, subtelny. Dla mnie jest lekko kwiatowy. Nie utrzymuje się na włosach.

Konsystencja: Gęsty, bezbarwny, przezroczysty oleisty płyn. Dosyć tłusty.






Pojemność: 30ml
Cena: 6-8zł
Dostępność: drogerie, sklepy, internet. 



Używacie tego typu kosmetyków?
Czym zabezpieczacie włosy?  

 

niedziela, 1 grudnia 2013

W listopadzie dzielnie towarzyszyły mi...



Kolejne denko...



Listopad pod względem zużycia kosmetyków był miesiącem podobnym do poprzednich. Ciesze się, że sporo saszetek poleciało do kosza, ale to kropla w morzu tego, co posiadam w zapasach ;) Jesteście ciekawi moich zużyć listopadowych? W takim razie zapraszam do obejrzenia poniższych zdjęć.



Tradycyjnie rzut oka na całe pudełko:




 Włosy:

- DeBa -  Balsam regenerujący 2x
- Isana - Szampon i odżywka Połysk jedwabiu 
O duecie pisałam tutaj. 
- Nectar of nature - Odżywka mango i masło orzechowe
- Szchwarzkopf - Maska do włosów, włosy długie, skłonne do rozdwajania się
O mini maskach tej firmy pisałam w tym wpisie. 
Kończyny górne i dolne ;)

 - Cztery pory roku - Krem do rąk
Leci do kosza bo termin ważności jakiś czas temu już minął ;)
- Isana - Zmywacz do paznokci
- Bielenda - Krem do depilacji 2x
- Bielenda - Peeling do stóp
Joanna - Krem do depilacji
Ciało/Twarz:
 - Salon SPA - Peeling do ciała
Więcej o nim można przeczytać w tej notce.
- Joanna - Peeling myjący z czarną porzeczką
- Barnangen - Szwedzki żel pod prysznic jedwab&magnolia
- Eveline - Liftingujący roll-on pod oczy
Wpis dawno, dawno temu w tym wpisie. 
- Uroda - Pomadka ochronno-pielęgnacyjna
Stały bywalec każdego mojego wpisu denkowego. 
Notka tutaj.
- Ziaja - Oliwkowy płyn micelarny.
Wpis o nim tutaj. 
- Eveline - Krem BB
Tak go nachwaliłam, taki był dobry, a przy końcu podszedł wodą i nadaje się do wyrzucenia.




Mix próbek i saszetek:

Wpis tylko o maseczce Bielendy, pod tym linkiem.




Jak Wasze denka?
Zużywacie kosmetyki czy raczej gromadzicie?